W najważniejszych – jak podkreślali wszyscy politycy w kampanii – wyborach parlamentarnych od 1989 roku padł rekord frekwencji, według exit poll przygotowanego przez Ipsos do urn poszło 61,1 proc. uprawnionych do głosowania.
PiS wyraźnie wygrało, zdobywając według prognozy 43,6 proc. głosów. Ale atmosfera w sztabie przy Nowogrodzkiej nie była entuzjastyczna. – Mimo wszystko mamy powody do radości, mimo potężnego frontu przeciwko nam zdołaliśmy wygrać i wszystko wskazuje na to, że to się utrzyma i będzie trwała, dobra zmiana – mówił prezes Jarosław Kaczyński tuż po ogłoszeniu prognozy. – Otrzymaliśmy dużo, ale zasługujemy na więcej, nad wieloma sprawami trzeba się będzie zastanowić – dodał lider PiS.
Dla Koalicji Obywatelskiej osiągnięty wynik jest poniżej oczekiwań. – To było i jest święto demokracji, dziękujemy wam za to – zwracał się do wyborców Grzegorz Schetyna. I zapewniał: – Będziemy nadal pracować nad integracją opozycji, przed nami są wyniki do Senatu i tam wierzymy w zwycięstwo! Schetyna obiecał też, że opozycja wygra wybory prezydenckie.
Tuż po ogłoszeniu wyników na scenę wyszli liderzy Lewicy: – Wracamy do parlamentu. Zrobiliśmy to! – ogłosił Robert Biedroń. I zadeklarował, że w parlamencie Lewica będzie konstruktywną opozycją, która zamierza bronić konstytucji „od pierwszego do ostatniego artykułu". A Włodzimierz Czarzasty dodał: – Ja nie miałem nic, oni nie mieli nic, a razem wróciliśmy do Sejmu. Zdaniem Adriana Zandberga „Kaczyński ma problem, bo w Sejmie będzie odważna opozycja".
Lider Koalicji Polskiej Władysław Kosiniak-Kamysz może się cieszyć z wyniku prognozy – lepszego, niż przewidywały sondaże. Powtórzył deklaracje z kampanii, że dzięki Koalicji Polskiej „nie będzie niebezpiecznych skrętów ani w prawo, ani w lewo".