46 mln zł wydanych do końca 2019 r. i 294 ciąże – to dane opisujące „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce w latach 2016–2020”. Znalazły się w sprawozdaniu Najwyższej Izby Kontroli z wykonania budżetu Ministerstwa Zdrowia w 2019 r. Najlepiej pokazują, jakie efekty przynosi program, mający być nadzieją dla niepłodnych par.
Zainaugurował go pod koniec 2016 r. ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, przeciwnik in vitro. Wcześniej zakończył rozpoczęty za czasów PO-PSL program refundacji zapłodnienia pozaustrojowego.
Program in vitro kosztował 244 mln zł. Wzięło w nim udział 19,6 tys. par. i urodziło się 22,2 tys. dzieci. Proste podzielenie liczb daje współczynnik 1,13 dziecka na parę. Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie kobiety doczekały się potomstwa, bo niektóre rodziły kilkakrotnie.
W programie uruchomionym przez Radziwiłła zapisano koszty 99,9 mln zł, a nacisk położono na diagnostykę. Jak miała ona przełożyć się na liczbę ciąż, od początku nie było jasne. I dane NIK pokazują, że tego przełożenia nie ma.
Jak wylicza izba, do grudnia 2019 r. do programu zgłosiło się 5,7 tys. par. Wstawiając do równania liczbę 294 ciąż dostajemy współczynnik 0,05 ciąży na parę. Takie równanie obarczone jest jednak błędami. Po pierwsze, liczba ciąż jest na kwiecień 2019 r., a par – na grudzień. Po drugie, liczba ciąż może być inna.