W Kalifornii nie ma systemu, który porównywałby dane z więzień z informacjami, przekazywanymi we wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych. Anne Marie Schubert, prokurator hrabstwa Sacramento, powiedziała, że w domniemanym oszustwie mogło chodzić nawet o miliard dolarów. - To oszustwo jest naprawdę oszałamiające - mówiła prokurator, cytowana przez NBC. Tylko od marca do sierpnia br. z więzień spłynęło ponad 35 tys. wniosków o zasiłek dla bezrobotnych.
W niektórych przypadkach pieniądze wysyłano bezpośrednio do więźniów, w innych - do ich bliskich lub nawet znajomych. Czasami zgłoszenia zawierały fałszywe numery ubezpieczenia społecznego, więźniowie używali też zmyślonych nazwisk, z najbardziej oczywistym John Doe - tradycyjnie używanym w USA w sytuacjach, gdy tożsamość danej osoby jest nieznana lub utajniona. Jeden z wnioskodawców podpisał się wręcz jako Brudne Spodnie (ang. Poopy Britches). Pieniądze dostał. - Szczerze mówiąc, więźniowie zakpili z nas - powiedziała Anne Marie Schubert.
Ale często więźniowie nie ukrywali swoich prawdziwych nazwisk. Wśród wnioskujących o zasiłek dla bezrobotnych znalazły się 133 osoby skazane są na karę śmierci. Otrzymały łącznie 420 tys. dolarów wsparcia.
Gubernator Kalifornii Gavin Newsom nazwał oszustwo „całkowicie niedopuszczalnym” i powiedział, że polecił utworzenie grupy roboczej do rozwiązania problemu.