Emad Sobhi ma 71 lat. Jest znanym lekarzem w Gizie, jego prywatny gabinet specjalizujący się w odchudzaniu odwiedzają i Koptowie, czyli egipscy chrześcijanie, i muzułmanie. W tym gabinecie w prestiżowej okolicy nie był od trzech tygodni, zresztą wszystkie gabinety mieszczące się w tym samym budynku, a jest ich 16, są zamknięte.
PO 55-DNIOWYM POŚCIE
Przez te trzy tygodnie nie oglądał nawet klatki schodowej w swojej kamienicy. Wraz z żoną nie wyściubiają nosa poza swoje mieszkanie, wszystko, co do nich dociera, to poprzez dostawców.
W tym produkty na wieczerzę w Wielką Sobotę. - Tradycyjne danie z wołowiny, ryżu, płaskiego chleba, doprawiane czosnkiem. Oraz kofta, czyli nasz hamburger, też z wołowiny - opowiada mi przez telefon dr Sobhi. - To pierwszy mięsny posiłek od 55 dni. Tyle trwa nasz koptyjski wielki post, który przestrzegamy z żoną. Przez ten czas jemy tylko pokarmy wegetariańskie, nawet mleka i jajek nie - dodaje.
Koptowie, jak wszyscy Egipcjanie, są bardzo rodzinni, cenią sobie spędzanie świąt w dużym gronie. Teraz to niemożliwe. Córka dr. Sobhiego, która mieszka w nowej dzielnicy Kairu, 35 kilometrów od domu rodzinnego, po raz pierwszy nie będzie przy wspólnym świątecznym stole. Podobnie, jak jej mąż, i dwójka dzieci, wnucząt pana Emada. Syn jest na emigracji w Kanadzie i z nim kontakt już od jakiegoś czasu jest przede wszystkim przez łącza internetowe.
Dr Sobhi: - Nie jesteśmy zachwyceni, ale w pełni rozumiemy sytuację, walkę z epidemią, pomagamy w niej władzm bez obiekcji. Ograniczenia w poruszaniu są słuszne. Trzeba się pogodzić i z tym, że kościoły są w zasadzie zamknięte. Zdarza się, że księża się modlą z jakąś rodziną, góra dwiema. Większe zgromadzenia są całkowicie zakazane. Głowa naszego Kościoła - papież Tawadros II (Teodor II), i część biskupów udała się do monastyrów na pustyni w Wadi Natrun. Tam są najważniejsze uroczystości, dzięki telewizji nic nam nie umyka. Papież, biskupi, garstka mnichów i chór, nie może być więcej niż 50 osób, zachowujących dystans społeczny.