Radny podejmował już próby usunięcia "Zupy na Plantach" w inne, mniej reprezentacyjne miejsce Krakowa. Jak dotąd bezskutecznie.
Wantuch przyznaje, że bezdomni to najczęściej osoby samotne, chore czy skrzywdzone, a "nasz stosunek do nich jest probierzem humanitaryzmu i tym, kim jesteśmy".
- Czy to jednak oznacza tolerancję dla wszystkiego i wszystkich? Co mamy zrobić, kiedy w lipcowym upale wsiada bezdomny do zatłoczonego autobusu? Śmierdzący uryną, wymiotami, w ubraniu, które zostawia ślad na siedzeniu? Mamy powiedzieć "ecce homo" i po prostu odwrócić głowę? Czy taka osoba, nawet słaba, chora i skrzywdzona, ma prawo łamać wszelkie zasady tylko dlatego, że jest bezdomna? Spać na Plantach, pić alkohol, biegać i krzyczeć bez podkoszulka, zaczepiać ludzi o pieniądze, zachowywać się agresywnie? Mamy uznać, że to jest norma, a my jesteśmy potworami, bo nie akceptujemy tego? – pyta radny.
Wolontariusze "Zupy na Plantach" argumentują z kolei, że celem programu jest po pierwsze nakarmienie głodnych, ale też zwrócenie uwagi, że w Krakowie, "jednym z najpiękniejszych, najbardziej rozwiniętych miast Polski, ciągle jest samotność, cierpienie, brzydota i osoby, które w którymś momencie wypadły z naszej kultury sukcesu".
Pomysł radnego Wantucha krytykują też inni radni. Są zdania, ze trzeba szukać źródła problemu bezdomności i próbować problem rozwiązać, a nie "chować" bezdomnych w innych rejonach miasta. Niektórzy, jak Dominik Jaśkowiec, przewodniczący rady miasta Krakowa, są zdania, że projekty Wantucha mają służyć wyłącznie zainteresowaniu się nim przez media.
- To są takie filozofie radnego Wantucha, które uprawia raz na jakiś czas, aby się nim media zainteresowały, kolejny medialny show. Oczywiście nie sprawdził sobie przepisów ustawowych, konstytucji, które gwarantują obywatelom prawa np. z przestrzeni publicznej. Swoimi ekscentrycznymi pomysłami złamałby wiele praw obywatelskich - ocenia radny Jaśkowiec. - On proponuje, żeby bezdomni musieli pracować. Nie można przecież wprowadzić przymusowych robót. To jest pod "publiczkę", tak aby się media złapały.