– Przybiegłam na czwarte piętro i zostałam zatrzymana przez kilku strażaków. Powiedziałam, że mam dzieci na sali kinowej. Zostałam odepchnięta i powiedzieli mi, że tam nikogo nie ma. Włączyłam głośnik w telefonie w trakcie rozmowy z moją córką, która znajdowała się tam z trzema moimi wnukami. Moja córka mówiła: „Mamo, dlaczego nas nikt nie ratuje? Dusimy się tu". Jej ostatnie słowa były takie: „Mamo, kocham cię, umieram". Prosiłam, błagałam tych strażaków. Oni tylko stali i uśmiechali się – mówiła uczestniczka protestu, który we wtorek rano rozpoczął się w syberyjskim Kemerowie.
Tysiące ludzi domagało się dymisji lokalnych władz, w tym również gubernatora obwodu kemerowskiego Amana Tulejewa, który swoje stanowisko zajmuje od 1997 roku. Sytuacja była na tyle napięta, że cudem udało się uniknąć zamieszek i ochronić otoczony przez Gwardię Narodową budynek administracji miejskiej. Lokalne media podawały, że w mieście zauważono kolumnę samochodów wojskowych.
Wszystko przez pożar, który w niedzielę wybuchł w centrum handlowym Zimowa Wiśnia. Badający sprawę śledczy ustalili, że alarm pożarowy został wyłączony, a wyjścia ewakuacyjne były zablokowane. Świadkowie twierdzą, że najwięcej osób zginęło na znajdującej się na czwartym piętrze sali kinowej, która została zamknięta „by nikt nie wszedł bez biletu".
Według oficjalnych informacji, w ogniu zginęło 64 osoby, większość to dzieci. Protestujący w Kemerowie twierdzą, że ofiar było o wiele więcej i że władze celowo ukrywają prawdziwą skalę tragedii. Bliscy ofiar pożaru powołali komitet organizacyjny oraz za pośrednictwem mediów podali numer telefonu dla osób, które od niedzieli poszukują swoich krewnych. W ciągu dnia sporządzili listę, na której znalazło się 85 osób, z czego ponad połowa to dzieci w wieku od 10 do 13 lat. W trakcie protestu wygłoszono opinię, że wiele ciał mogło całkowicie spłonąć, ponieważ wcześniej strażacy mówili, że w trakcie pożaru temperatura sięgała nawet 800 st. C.
Władimir Putin pozostawił we wtorek wszystkie sprawy w Moskwie i udał się do Kemerowa. Ogłosił, że środa w Rosji będzie dniem żałoby narodowej. Spotkał się z bliskimi ofiar i zapewnił, że winni zostaną ukarani „niezależnie od statusu społecznego". Zebrał przedstawicieli lokalnych władz oraz szefów Komitetu Śledczego i Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych. – Rozmawiamy o demografii i tracimy tak wiele osób z powodu czego? Z powodu kryminalnego zaniedbania, niechlujstwa – mówił.