W 2018 roku na drogach zginęło 2838 osób, o siedem więcej niż rok wcześniej – wynika ze wstępnego podsumowania, które po sylwestrze przedstawiła drogówka. Z jej obliczeń wynika, że w 2018 roku były o 22 wypadki ze skutkiem śmiertelnym mniej. – Zwiększenie liczby zabitych spowodowane jest tym, że częściej dochodziło do wypadków, w których ginęła więcej niż jedna osoba – wyjaśnia podinsp. Radosław Kobryś z Komendy Głównej Policji. Zwiększyła się liczba ofiar wśród motocyklistów i rowerzystów, a wśród niewielu danych, mogących napawać optymizmem, są te dotyczące rannych. Zdaniem policji w 2018 roku rannych było dokładnie 37 tysięcy, o 2466 mniej niż rok wcześniej.
Czy na pewno? Znak zapytania przy poprawności tych danych stawia branżowy portal brd24.pl. Pod koniec grudnia analityk Wiesław Migdałek opisał w nim „policyjny cud", polegający na tym, że ranni zaczęli znikać ze statystyk.
W rozmowie z „Rzeczpospolitą" ekspert podkreśla, że od trzech lat monitoruje statystyki wypadków. – Dotąd regułą była silna korelacja liczby ofiar śmiertelnych i osób rannych. Jednak w 2018 roku te dwie wartości zaczęły się rozjeżdżać. Zdecydowałem się dociec, jakie są tego przyczyny – relacjonuje.
Przeanalizował dane z policyjnych raportów dziennych i miesięcznych z ostatnich ośmiu lat. W 2018 roku nastąpiło nieznane dotąd zjawisko.
Jakie? Dotąd podsumowania miesięczne zawierały większą liczbę wypadków i rannych, niż wynikało to z raportów dziennych. Jak wyjaśnia Migdałek w portalu brd.24.pl, często dopiero po jakimś czasie okazuje się, że obrażenia powodują „naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia na okres powyżej siedmiu dni", co pozwala na zakwalifikowanie zdarzenia jako wypadku.