Sędzia SN Kamil Zaradkiewicz rozpoczął już konsultacje, by usunąć sporne kwestie proceduralne dotyczące wyboru kandydatów na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Spotkał się już z prezesami pięciu izb SN.
Chodzi o regulamin SN nadawany mu przez prezydenta, który nie precyzuje wszystkich kwestii w czasie ostrego sporu w samym SN, a każde niedopowiedzenie może być zaczynem nowego.
Czytaj także: Duda odcina się od sporu o władzę w Sądzie Najwyższym
Proceduralne utarczki
W środę, na początku czwartego dnia zgromadzenia wyborczego niemal wszystkich sędziów SN, przewodniczący mu sędzia Zaradkiewicz postanowił bezterminowo je odroczyć i zwrócić się do prezydenta o doprecyzowanie regulaminu SN w kwestii wyboru pierwszego prezesa. Jak powiedział, robi to ze względu na podnoszone wątpliwości tzw. starych sędziów, którzy mają większość w SN i teoretycznie mogą blokować obrady.
Jak ustaliła „Rz", sędzia Zaradkiewicz ma zwrócić się do prezydenta przede wszystkim z pytaniem o z pozoru drobną, ale praktyczną kwestię: jak ma wyglądać odmowa kandydowania w wyborach zgłoszonego sędziego (a we wtorek zgłoszono ich dwudziestu, z czego dziesięciu od razu wyraziło chęć kandydowania (Dariusz Zawistowski, prezes Izby Cywilnej, pod pewnym warunkiem), a ośmiu nie. Dwóch zgłoszonych sędziów nieobecnych na zgromadzeniu nadesłało zaś stanowisko dopiero następnego dnia, a regulamin wymaga, by uczynili to „niezwłocznie". I o nich oraz o znaczenie słowa „niezwłocznie" chodzi.