Gdy po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, który nakazał ujawnienie, kto podpisał się pod kandydaturami sędziów wybranych do Krajowej Rady Sądownictwa, minął termin dla Kancelarii Sejmu by orzeczenie wykonać, nagle znów okazało się to rzekomo niemożliwe.
Czytaj także: UODO zbada legalność udostępniania list do KRS
Teraz bowiem Jan Nowak, do niedawno radny PiS, a dziś prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych będzie badać, czy ujawnienie nazwisk sędziów udzielających poparcia kandydatom, narusza mityczne RODO.
Ten absurdalny pomysł narodził się w głowach rządzących polityków co najmniej kilka dni temu, bo jeszcze w zeszłym tygodniu wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki pytany w TVN24, czy listy będą ujawnione, odpowiadał, że wyrok sądu „to nie jest decyzja ostateczna” i że jest jeszcze kwestia ochrony danych.
Ale RODO nie jest dobre na wszystko. Wyjaśnijmy: wyrok NSA jest prawomocny i wiąże wszystkie organy państwa. Także urząd ochrony danych. Ta sytuacja jasno pokazuje, że chodzi tu o grę na zwłokę, nie po raz pierwszy zresztą. Wygląda na to, że politycy Prawa i Sprawiedliwości badają wyroki sądów przed ich wykonaniem i chcą sami decydować, który może ich wiązać, a który nie. Źle to wygląda.