Muszę przyznać, że ostatnimi czasy naurągałem na to, co czyni rząd z prawem, i zaczynam wątpić, by zapewnienia partii, że Polska po wyborach będzie prawdziwym państwem prawa, miało dziś jakiekolwiek – prócz historycznego – znaczenie. Niedotrzymywanie wyborczych obietnic w znanych mi krajach zwykle kosztuje. Ale w Polsce nikt nie patrzy, że wyborcy zostają oszukani nie przez brak finansów, ale przez żądzę rządzenia i władzy. I czym częściej słyszę absurdalne z punktu widzenia prawa wypowiedzi posłów, tym bardziej podziwiam supersekretarza. Zezłoszczonym chcę tylko przypomnieć, że Sąd Najwyższy już raz odrzucił prawo dochodzenia na drodze sądowej spełnienia obietnic wyborczych.