Od kilku tygodni jest coraz silniejsze wrażenie, że w tym kierunku skręciła debata na temat głosowania decyzji o powiększeniu zasobów własnych Unii, a w zasadzie nad Europejskim Funduszem Odbudowy i polskim Krajowym Planem Odbudowy. Dla wszystkich uczestników sporu to głosowanie stało się wehikułem dla realizacji własnych celów i interesów. To zrozumiałe. Tak działa polityka. Ale jednocześnie w sytuacji tak poważnej bardzo poważne mogą być jej konsekwencje. I to na długie miesiące, a być może i lata. Jak powiedział niedawno rzecznik rządu Piotr Müller, jest prawdopodobne, że do głosowania dojdzie w maju – być może za kilka tygodni. Zegar tyka.
Problem sprawczości
Sprawczość to sfera, która jest obecnie kluczowa dla PiS, ale i opozycji. PiS po ponad roku reagowania na kryzys epidemiczny potrzebuje niczym tlenu odzyskać umiejętność narzucania tematów, ale przede wszystkim zmieniania w praktyczny sposób życia ludzi. Polepszania go. Takim sposobem był program 500+. Spełnianie obietnic nie jest jednak możliwe bez składania nowych. Czymś takim jest Nowy Polski Ład. Nie ma go jednak bez unijnych pieniędzy. Z drugiej strony to też projekt PiS, tandemu Kaczyński–Morawiecki. A na sukcesie Morawieckiego nie zależy Solidarnej Polsce. PiS jest więc zmuszone szukać poparcia opozycji. Ale jej część też chce pokazać sprawczość – blokując decyzję. PiS nie wierzy w to blokowanie i podchodzi do sprawy dość ostentacyjnie. Była nieśmiała próba sygnalizowania, że samorządy będą mogły uczestniczyć w komitecie monitorującym KPO. Opozycji to (słusznie) nie przekonuje.
PiS jednak ryzykuje, że po pierwsze blef opozycji nie okaże się blefem, a kilka głosów zdecyduje o odrzuceniu w pierwszym głosowaniu tej decyzji. To mało prawdopodobne, ale jednak możliwe. W klubie PiS opór może być większy, niż zakłada to Kaczyński. Tak samo jak podziały w Lewicy. To mogłoby doprowadzić do wcześniejszych wyborów. Opozycja zdobyłaby sprawczość, ale za ogromną cenę.
Ryzyka dla opozycji
Załóżmy, że PiS przegrywa pierwsze głosowania w sprawie zasobów własnych. Co dalej? Po pierwsze, rozpada się Zjednoczona Prawica, co prowadzi do powstania rządu mniejszościowego i być może szybkich wyborów. Te dla PiS są ryzykiem, ale i opozycja może mieć problem. W kampanii PiS będzie podkreślało bowiem, że to opozycja zablokowała unijne miliardy.
PiS ma swój „Nowy Ład", czyli potencjalnie atrakcyjny wyborczo program, który może być paliwem w kampanii. Opozycja głosująca przeciwko pokaże się niektórym wyborcom jako „totalna". A poprzez serię propozycji programowych np. Platforma w ostatnich miesiącach odchodziła od tego wizerunku. Oczywiście liderzy opinii wspierający opozycję są zwolennikami twardego kursu. Tego chce ich twardy elektorat, ale tylko tym elektoratem wygrywa się wybory.