Szef sztabu generalnego rosyjskich sił zbrojnych i wiceminister obrony Walerij Gierasimow spotkał się we wtorek z wojskowymi attaché zagranicznych placówek dyplomatycznych. Zrzucił odpowiedzialność za rosnące w regionie napięcie na NATO. Stwierdził też, że wszystkie działania wojskowe Rosji mają jedynie charakter obronny i że to „zachodni propagandyści" rozpowszechniają fake newsy na temat zagrożeń ze strony Kremla.
Teoretyk wojny hybrydowej
– W państwach bałtyckich i Polsce, na Morzu Czarnym i Morzu Bałtyckim wzmacnia się aktywność wojskowa, zwiększa się intensywność manewrów sojuszu. Ich scenariusz wskazuje na celowe przygotowanie NATO do zaangażowania swoich wojsk w konflikcie zbrojnym na dużą skalę – mówił wiceminister obrony Rosji, cytowany przez gazetę „Krasnaja Zwiezda". Uspokajał jednak, że sztab generalny Rosji „nie widzi powodów ku temu", by kolejna wojna światowa wybuchła przed 2050 rokiem.
Stwierdził jednak, że obecnie Rosja, podobnie jak inne państwa, które „prowadzą niezależną politykę", znajdują się „pod bezprecedensową presją polityczną, gospodarczą i informacyjną". – W związku z tym nie można wykluczać sytuacji kryzysowych, które mogą przekształcić się w konflikt na dużą skalę – mówił.
– W ten sposób szef sztabu generalnego podtrzymuje napięcie międzynarodowe i uzasadnia antyzachodnią retorykę Moskwy – mówi „Rzeczpospolitej" Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Nie ma żadnych przesłanek ku temu, by myśleć, że NATO stara się w jakiś sposób zainicjować konflikt zbrojny przeciwko Rosji – dodaje.
Po rozważaniach o wojnie generał złagodził jednak ton i stwierdził, że Rosja i NATO „powinny wznowić współpracę". Wie, co mówi. Uważa się go za twórcę teorii „wojny hybrydowej", którą od lat Kreml prowadzi również na polu informacyjnym. Jeszcze w 2013 r. wygłosił w Rosji referat na temat „form i sposobów użycia sił zbrojnych". Jego postulaty niemal w całości sprawdziły się podczas rosyjskiej agresji na Ukrainie w 2014 r.