Władimir Putin zastawił, zastawia i będzie zastawiał pułapki na Ukrainę (i nie tylko na nią), gdyż po prostu taką ma naturę, która łączy w sobie wielkościowe urojenia Katarzyny II zwanej Wielką oraz temperament poślubionego później przez nią kniazia Grigorija Potiomkina, zdobywcy Krymu i księcia Taurydy – a wszystko przyprawione bardziej współczesnym, sowieckim sosem stalinizmu. Ten eklektyczny, epigoński twór – putinizm – przejdzie do historii jako autorskie dzieło urzędującego obecnie na Kremlu prezydenta, który stworzył swoistą hybrydę carskiego, rosyjskiego imperializmu oraz żarliwej, postsowieckiej nostalgii. Do pełni sukcesu zabrakło mu najważniejszego klejnotu do korony – Ukrainy, która już jakiś czas temu wyrwała się spod kontroli Moskwy i żegluje, nieco samotnie, w kierunku Zachodu. Bez ducha prawosławnej Rusi Kijowskiej Rosja pozostaje tylko cieniem dawnej wielkości.