Braterski Zakon Mikołajów z Prawdziwymi Brodami, Samotna Gwiazda Mikołajów czy Stowarzyszenie Mikołajów Nowej Anglii nie wypracowały wspólnego stanowiska, choć początkowo ich członkowie mieli nawet promować akcję szczepień. I na kwadrans przed Bożym Narodzeniem jedni wyczekują, obawiając się COVID-19, inni – nie zamierzają w ogóle nakładać maseczek, „bo nie mieszczą się na brodzie” i sezon 2020 spędzą w domach. Ale są i tacy, którzy kryją się pod przezroczystymi kopułami i z ich wnętrz wołają swoje „Ho ho ho!”. Abstrahując od żartobliwej otoczki, bez wątpienia nie tylko Amerykanie tu cierpią. Większość z ludzi wcielających się w świętych mikołajów (i nie mylę się, używając tu małej litery), renifery i elfów, to osoby, które na całym świecie utraciły pieniądze. Bezpośrednim powodem zaistnienia tej straty są zasady i ograniczenia pandemiczne. To jednak zastanówmy się, czy świat biznesu i popkultura nie współdzielą tej odpowiedzialności?
To było to!
Święty Mikołaj, którego znamy, to wytwór najlepiej rozpoznawalnego na świecie koncernu. Przez dekady służył on w dwójnasób – jako narzędzie promocji oraz identyfikacji kulturowej. Dziś więc nie można go wyrwać z naszego świata bez uszczerbku dla wartości głębszych, tak jak nie da się zdjąć z bożonarodzeniowego stołu karpia albo uszek. I jeszcze rok temu napisałbym o dwóch perspektywach, z jakich spoglądamy na samą konstrukcję tego (nie)Świętego Mikołaja. Zgodnie z pierwszą należałoby go postrzegać jako wulgaryzację wartości, z których został wyłowiony i widzieć w nim swoistą pornografię. Druga odnosiłaby się do świata „ciepłej wody w kranie” i panteonu bóstw letniej rzeczywistości. Tu można by sięgnąć po tautologię – mamy co mamy, a raczej mieliśmy co mieliśmy. W miesiącu, kończącym ten ciężki rok, Świętego Mikołaja, z jakim zżyliśmy się przez dekady, nie spotkamy. A jeśli przemknie, to w telewizyjnych reklamach i nie jest to ten sam osobnik.
Doktor Jekyll i pan Hyde?
Jak było przed pandemią? Po pierwsze, Święty Mikołaj przybywał z Laponii w otoczeniu pomocników o nadnaturalnych mocach, sam wyposażony w nie mniej czarodziejskie uprawnienia i w nocy z 24. na 25. grudnia odwiedzał ok. 600 mln. gospodarstw domowych. Po drugie, ze względu na behawior, widzieliśmy w nim kordialnego wujka albo dziadka. Która z tych osobowości teraz ucierpiała? Wątpliwości być nie może – to starszy człowiek z chorobami towarzyszącymi. Pozostał więc Lapończyk bez wieku, za to z określonymi obowiązkami i kompetencjami. Przez cały rok zbiera zamówienia na prezenty i zarządza logistyką produkcji, aby w jedną noc zrealizować zamówienia. Gdyby nie podbiegunowy klimat, przypominałby raczej prezesa chińskiego serwisu sprzedażowego, którego nazwy tu nie wypowiem. Analogia będzie trafiona podwójnie, bo to w Państwie Środka wytwarza się największą ilość dóbr, aby potem wysłać je urbi et orbi. Czy taka wizualizacja – odarta z uroku staruszka – przypadnie Państwu do gustu i co ważniejsze – zadziała marketingowo?
Wiwisekcja Świętego Mikołaja
Spójrzmy na Świętego Mikołaja z trzeciej, pandemicznej perspektywy. Odsłonił teraz oblicze menedżera, korzystającego z dobrodziejstw globalizacji i przekładającego nad etykę i wspólnotowość, skuteczność biznesu. Samo w sobie nie jest to złe, tym bardziej, że nie słyszeliśmy, aby członkowie mikołajowego zarządu, Amorek, Kometek et consortes, pławili się w dobrobycie kosztem elfów. To jednak wielu i mnie także, razić będzie owo korporacyjne i konsumpcjonistyczne oblicze. A co z elfami, które, choć długowieczne, jednak się starzeją. Czy pracodawca, w obliczu pandemii skierował je do pracy zdalnej? Święty Mikołaj, jakiego znamy, postąpiłby tak, jak współczesny menedżer międzynarodowej korporacji i przymuszony sytuacją zorganizowałby telepracę. Czy jednak zabezpieczyłby sprzęt komputerowy, wprowadził sprawiedliwy regulamin albo – pytajmy śmiało, święta tuż tuż – pomyślał o jakości życia ich rodzin? Nie, tego by nie zrobił. System oparty na współczesnej redystrybucji dóbr, jakiego wytworem jest (nie)Święty Mikołaj, nie dostrzega tych aspektów.
Nowe otwarcie
Pomnik jest naruszony i można pokusić się o zdjęcie Lapończyka z cokołu, choć nie dajmy się zwieść – nie zastępujmy go Dziadkiem Mrozem. Model gospodarki, której emanacją był grażdanin Nikołaj, okazał się nieskuteczny, a przy tym odsłonił antyhumanitarne oblicze systemu. To jednak inny Wschód podsuwa nam inspirację. Będzie to pierwowzór dzisiejszego Świętego Mikołaja – święty prawosławny i katolicki, Mikołaj z Miry. Zasłynął jako ten, który wspierał wykluczonych, aby mogli zrealizować się społecznie i zawodowo i tym samym niwelował różnice. Byłaby to tylko legenda? Mikołaj, w którego jeszcze rok temu wcielały się setki tysięcy osób, musiał się wycofać. Świat nie cierpi próżni i jeśli odpowiednio rozpropagujemy postać Mikołaja z Miry, ma on szansę zająć jego miejsce. A wraz z nim – niech żyje nowa wizja zarządzania na postpandemiczne czasy. I menedżerom, kształcącym się w mojej uczelni, będę tak o tym opowiadać, sugerując dyskretnie, aby w przyszłych przedsiębiorstwach troszczyli się również o jakość życia pracowników. Z myślą o efektywności, ale też i świętach, które powinny być sprawiedliwsze, ho, ho, ho!