Prof. Balcerowicz: Brońmy podstaw liberalnej demokracji

Wszystkie dyktatury opanowywały wymiar sprawiedliwości. Najważniejszym ustrojowym zadaniem jest rozumne ograniczenie władzy politycznej - pisze współtwórca polskiej transformacji.

Aktualizacja: 24.12.2019 04:51 Publikacja: 22.12.2019 17:19

Demonstracja przed Sejmem w obronie sądownictwa, 18 grudnia 2019

Demonstracja przed Sejmem w obronie sądownictwa, 18 grudnia 2019

Foto: AFP

Cofnijmy się myślą do początku 1989 roku: mało kto przypuszczał, że za dziesięć miesięcy Polska rozpocznie wolnościowe przemiany, o których wcześniej mogliśmy tylko marzyć. Ja się tego nie spodziewałem. We wrześniu 1989 roku niewielu ludzi w świecie i chyba również w Polsce oczekiwało, że III RP okaże się krajem wielkiego gospodarczego sukcesu, że uda nam się zacząć wreszcie gonić Zachód – i to szybciej niż jakikolwiek kraj naszego regionu. Piszę o tym, bo nie możemy pozwolić na zakłamywanie dla partyjnych celów osiągnięć III Rzeczypospolitej. Dobre rzeczy – również sprawach ustrojowych – nie obronią się same. Dobre konstytucje – takie, które zawierają podstawowe wolności – muszą być bronione przez zwolenników wolności.

Obywatelska presja

W XIX wieku modne były pseudonaukowe doktryny na czele z marksizmem, które miały determinować bieg i zakręty historii. Tymczasem nie wszystko, co się zdarzyło, musiało się zdarzyć. Dla przykładu: I wojna światowa wybuchła, choć nie musiała wybuchnąć. Bolszewicy nie musieli wygrać w Rosji, ale wygrali. Oznacza to, że za złymi zwrotami historii, które zawsze oznaczają masowe ludzkie nieszczęścia, kryją się okoliczności, które nie zawsze musiały mieć miejsce, albo takie, które sprzyjają złu. Najgorzej jest wtedy, gdy źli ludzie mają fart. Te złe zwroty czasami wynikają z tego, że ich przeciwnicy są zbyt powolni lub nie są dostatecznie zorganizowani i profesjonalni. Gdy dostrzega się niebezpieczeństwo, o którym wiemy, że może narastać, to jedyną dobrą odpowiedzią jest jeszcze szybciej narastający opór.

W historii zdarza się, że do władzy dochodzą – niekiedy po wolnych wyborach – ludzie bez moralnych zahamowań. Ale oni ustępują przed obywatelską presją, jeżeli tylko jest wystarczająco silna. A jeśli nie ustępują, to zwykle dlatego, że presja jest zbyt słaba.

Składniki ustroju

Wiele mówi się o liberalnej demokracji, która, jak słyszymy, jest pod atakiem. Ale co to za ustrój? Nie jest to błahe pytanie, bo wśród obrońców liberalnej demokracji spotykamy również takich, dla których słowa „liberalizm” albo „neoliberalizm” są wyzwiskami. Co to wobec tego jest liberalna demokracja? Myślę, że rzut oka na intelektualną i polityczną historię Zachodu ostatnich 200 lat daje nam odpowiedź. Otóż liberalna demokracja, historycznie rzecz biorąc, jest połączeniem klasycznego liberalizmu (jego trzech składników) i demokracji z powszechnym prawem wyborczym.

Pierwszym, i to fundamentalnie ważnym, składnikiem klasycznego liberalizmu jest ograniczenie władzy politycznej tam, gdzie jej rozrost jest szczególnie niebezpieczny dla ludzi: w stanowieniu i egzekwowaniu prawa. To ograniczenie nazywamy rządami prawa. Rządy prawa istnieją wtedy, kiedy konstytucja zawierająca wolnościowe uprawnienia ludzi jest przez nich skutecznie broniona. I gdy egzekwowanie prawa jest powierzone organom (policji, prokuraturze, sądom), które są niezależne od władzy politycznej, a także niezależne od jakichkolwiek prywatnych interesów. Sprawiedliwość to bezstronność. Partyjność jest zaprzeczeniem sprawiedliwości.

Pragnę zwrócić uwagę na ogromne znaczenie silnego i rozumnego ograniczenia władzy politycznej. Największe nieszczęścia, gorsze niż katastrofy naturalne, były wyrządzane przez nieograniczoną władzę polityczną, czyli despotów. Obejmowały one ludobójstwo – np. za czasów Stalina w ZSRR. Największe załamania gospodarki (czyli kryzysy) wynikały z absurdalnych decyzji despotów.

Te załamania często przypisuje się rynkowi, pomijając fakt, że największe z nich miały miejsce nie w gospodarce rynkowej, a wskutek absurdalnej polityki dyktatorów, jak np. w Chinach za maoizmu. A w ustrojach uznawanych za rynkowe kryzysy zwykle wybuchają, gdy rynki są deformowane przez decyzje oportunistycznych lub populistycznych polityków. Najważniejszym ustrojowym zadaniem jest rozumne ograniczenie władzy politycznej. Bez tego nie ma elementarnej wolności.

Drugim składnikiem klasycznego liberalizmu, który został wniesiony do liberalnej demokracji, są wolne media i inne wolności obywatelskie. Bismarckowskie Niemcy nie były wzorcem klasycznego ustroju liberalnego, ale w tych Niemczech antykapitalistyczna partia SPD była legalna i miała milion członków.

Trzecim składnikiem jest zaś własność prywatna, nieograniczona przez feudalne lub monarchistyczne restrykcje – czyli wolny rynek. Wielu klasycznych liberałów, na czele z Johnem Stuartem Millem, obawiało się, że jeśli prawo wyborcze trafi do mas, to poprzez kartkę wyborczą zostanie zlikwidowany rynek i kapitalizm. Szczęśliwie to się nie stało i na Zachodzie kapitalizm został połączony z masową demokracją. A gdzie się stało; gdzie zlikwidowano wszystkie zalążki klasycznego liberalizmu? W Rosji. I nie przez kartkę wyborczą, tylko przez bezprzykładny terror. Ten terror okazał się niestety skuteczny. A jego skutki utrzymały się przez ponad 70 lat i pośrednio dotknęły Polski.

Własność jako fundament

Chciałem zwrócić uwagę, że między wymienionymi składnikami liberalnej demokracji istnieją niezwykle ważne, a mało znane, zależności. Zacznę od wolności gospodarczej. Rozpiętość tego ustrojowego czynnika może ilustrować skala, gdzie na jednym krańcu jest Korea Północna, a na drugim Korea Południowa, czy – jeszcze lepiej – Irlandia. Socjalizm, czyli zastąpienie własności prywatnej monopolem państwowym, a rynku nakazami i przydziałami, pokazał, co to znaczy wyeliminować własność prywatną i wolny rynek.

Po pierwsze, każdy kraj bez wolności gospodarczej jest skazany na zacofanie w stosunku do innych, które mają ustrój rynkowy. Od tego nie ma żadnego wyjątku. A im większy zamach na wolność gospodarczą, tym gorsze są na dłuższą metę jego rezultaty.

Po drugie, co się wiąże z pierwszym – socjalizm pozbawia szans, w jakimś sensie dyskryminuje ludzi o talentach przedsiębiorczych i predyspozycjach przedsiębiorczych. Przedsiębiorcy są rodzajami twórców. Oni tworzą innowacje, bez których nie ma rozwoju.

Po trzecie, zniesienie własności prywatnej i rynku skrajnie ogranicza organizacje społeczeństwa obywatelskiego – i to z prostego powodu: istnieje tylko jeden sponsor. To widzimy nawet przy mniej rozrośniętym sektorze państwowym.

I wreszcie po czwarte, bez prywatnej własności i rynku nie ma demokracji. A dlaczego nie ma? Dlatego, że jeżeli się ją zniesie, czyli wprowadzi socjalizm, to gospodarka może tylko źle funkcjonować. I jak wtedy ludzi utrzymać w posłuszeństwie? Socjalistyczni władcy próbują z ludzi zrobić socjalistów, czyli zainstalować w ich głowach socjalistyczną mentalność. Ale na razie, mimo wielu prób, nikomu się to nie udało na wystarczającą skalę. Aby utrzymać socjalizm, trzeba więc ludzi zastraszyć. Dlatego najważniejszą organizacją w tym ustroju była policja polityczna: KGB, SB, Securitate itd. Wyeliminowanie własności prywatnej i rynku może być trwałe tylko wtedy, gdy zlikwiduje się inne wolności i rządy prawa.

A zatem wyrażenie „demokratyczny socjalizm”, jeżeli się trzymać pierwotnego znaczenia słowa „socjalizm”, ma tyle sensu, co „wegetariańska hiena”. Są tacy, którzy manipulują pojęciem socjalizmu, mówiąc np.: „socjalizmu nie było w ZSRR, a jest w Szwecji”. Tylko że w Szwecji mamy dużo więcej własności prywatnej niż obecnie w Polsce. Jeżeli zaś socjalizm definiujemy nie przez własność państwową, a przez duże wydatki socjalne, to wszystkie kraje Zachodu byłyby socjalistyczne, bo wszystkie (Polska też) mają bardzo duże wydatki socjalne. Można więc powiedzieć, że jeśli ktoś kocha demokrację, a nie lubi kapitalizmu, to niech pokocha kapitalizm miłością zastępczą.

Nasz moralny obowiązek

Socjalizm, czyli zniesienie wolności gospodarczej – i w konsekwencji wszystkich wolności i rządów prawa – był skrajnym przypadkiem ataku na wszelkie ustrojowe fundamenty liberalnej demokracji. Ale wiemy – i znamy to z bliska – że są mniej drastyczne, choć bardzo niebezpieczne przypadki ataku na liberalną demokrację. Mam tu na myśli sytuacje, gdy po wolnych wyborach dochodzi do głosu partia, która nie traktuje siebie jako lokatora w państwie, ale jako jego właściciela. Najgorzej, gdy taka partia dąży do przejęcia aparatu wymiaru sprawiedliwości (policji, prokuratury, sądów), bo jeżeli będzie on przejęty, to przestaje oczywiście być aparatem sprawiedliwości, tylko staje się aparatem bezprawia. Nie ma żadnej trwałej demokracji z upartyjnionym wymiarem sprawiedliwości. Wszystkie dyktatury opanowywały wymiar sprawiedliwości.

Naszym moralnym obowiązkiem – sprawą honoru – jest, by skutecznie odwrócić złe przemiany w Polsce, żeby skutecznie powiedzieć „nie” moralnemu i ustrojowemu złu, które pojawiło się na szczytach polskiego państwa. Wierzę, a jestem człowiekiem, który stara się opierać na empirii, że jest wielka szansa na realizację tego zadania, jeśli tylko będziemy lepiej zorganizowani, bardziej skonsolidowani i bardziej profesjonalni. Wielkie cele wymagają dobrej organizacji i wysokiego profesjonalizmu.

Artykuł oparty jest na przemówieniu wygłoszonym podczas konferencji „30-lecie przemian gospodarczych”, która odbyła się 17 grudnia w Warszawie

Lead i śródtytuły pochodzą od redakcji

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Orbán udziela azylu Romanowskiemu: potężny cios w PiS i jedność Unii Europejskiej
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polska mistrzem Polski: przegrywa ze sobą i nie umie opowiedzieć o pomocy niesionej Ukrainie
Opinie polityczno - społeczne
Marek Budzisz: Europejskie wojska w Ukrainie – jak to zrobić, by nie zaszkodzić Polsce?
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Putin wszedł w buty Dziadka Mroza
opinie
Jim Cloos: Tusk jest wielkim graczem w Europie
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10