Krótkie oświadczenie marszałka Marka Kuchcińskiego, odczytane z kartki, bez możliwości zadawania pytań przez dziennikarzy, miało uspokoić media, opozycję i opinię publiczną, która od blisko dwóch tygodni interesuje się rodzinnymi lotami marszałka. Kuchciński został zmuszony przez partię do pokajania się i wytłumaczenia z nadużywania rządowych samolotów w podróżach do domu na Podkarpacie.
Kuchciński przeprosił opinię publiczną za „rodzinne loty", przyznając, że sprawa „może budzić kontrowersje". Zapewniał jednak że „prawa nie złamał".
Dowiedz się więcej: Marszałek tłumaczy się z lotów. "Dymisja? Nie widzę podstaw"
Czy na pewno? Zaraz za tym zapewnieniem potwierdził informacje „Rzeczpospolitej", że „po dokładnej analizie wszystkich lotów" znalazł się samotny kurs żony marszałka. Kiedy w ubiegłym tygodniu zadaliśmy pytanie, czy prawdą mogą być informacje pochodzące od pracowników, którzy obsługują takie loty, że samolotami latali sami członkowie rodziny Kuchcińskiego, szef Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka wydał oświadczenie, że „to informacje nieprawdziwe". Żądał sprostowania. Tymczasem Kuchciński przyznał, że faktycznie był jeden taki lot – żona poleciała do Warszawy samolotem, którym on podróżował do Rzeszowa. – Było to za zgodą dowódcy załogi i jego przełożonego, nie był to lot o statusie HEAD – tłumaczył marszałek i obiecał, że pokryje koszt tego lotu (28 tys. zł na fundusz modernizacji armii).
Kuchciński tłumaczył, że spora liczba lotów wynika z „modelu pracy, jaki przyjął" – „bardzo napiętego kalendarza spotkań i wydarzeń" oraz potrzeby „dynamicznego i sprawnego przemieszczania się pomiędzy odległymi punktami w kraju i za granicą".