Rzeczpospolita: Uda się zażegnać spór z Brukselą o praworządność przed posiedzeniem Rady UE w tej sprawie 12 maja?
Konrad Szymański: To jest wciąż trudne. Widzę nie tylko postęp tych rozmów, ale i trudności, bo bardzo wiele sił jest temu porozumieniu przeciwnych. Cały czas oddziałują na Brukselę polskie i międzynarodowe środowiska prawnicze.
Komisja Wenecka?
Nie chciałbym kogokolwiek wskazywać palcem: są to czasem środowiska zorganizowane, czasem nie. Ale ich negatywne oddziaływanie jest widoczne. Są one przeciwne porozumieniu z uwagi na pryncypialny stosunek do swojego modelu podziału i równowagi władzy. Te środowiska działają jak grupa interesu broniąca pozycji, aczkolwiek swoje postulaty ubierają we wzniosłą retorykę walki o standardy demokratyczne i praworządność. Wpływ takich działań jest tym większy, że za chwilę rozpocznie się proces selekcji kandydatów na najwyższe stanowiska w instytucjach Unii w nowej kadencji. Kandydaci na te stanowiska mogą nie chcieć sprawiać wrażenia, że lekceważą takie argumenty. Niektórzy nie ukrywają, że Polska powinna wycofać się ze wszystkich zmian, co jest oczekiwaniem nierealistycznym.
Negocjacje Polski z Unią mają jednak głównie charakter polityczny, nie prawny?