Podobnie jak w oryginale gracze krążą po planszy i kupują nieruchomości, a następnie je zabudowują. Dzięki temu ściągają coraz wyższe czynsze od rywali, których los rzuci do ich włości. Co jakiś czas uczestniczą też w partyjce ruletki, obstawiając jeden z siedmiu dostępnych kolorów. Inną atrakcją są kalambury. Niektóre parcele pozwalają na uniknięcie opłaty pobytowej pod warunkiem pokazania hasła. Czasami naprawdę trudnego – no bo jak tu przedstawić taką „zbłąkaną owcę" albo „mannę z nieba"?
Najwięcej kontrowersji wzbudzą zapewne karty „cudów" i „opatrzności" pełniące role znanych z oryginału „szans". Wiele z nich to przytyki pod adresem Kościoła – tu wprowadza się obligatoryjne tygodniowe składki od parafian, tam pożycza pieniądze siedzącemu w więzieniu aferzyście. Bynajmniej nie są to wydarzenia fikcyjne. W dołączonej do wydania broszurce umieszczono przypisy i odnośniki, które potwierdzają, że wszystkie sytuacje z gry mają swoje korzenie w rzeczywistości.
Autor gry zdecydował się na anonimowość. W dodatku wyprodukował „Kleropol" w Czechach, by nie narażać żadnej z polskich firm na ewentualne kłopoty. Dziś narzeka na problemy z dystrybucją, choć paradoksalnie duchowni powinni być mu wdzięczni. Produkcje takie punktują przecież słabości Kościoła i przypominają o potrzebie zmian. Samooczyszczania. Zamiatanie brudów pod dywan już nie uchodzi.
—Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl
„Kleropol", Efko Karton