- Dobrze, że antyniemieckie fobie Jarosława Kaczyńskiego przestały wpływać na rząd - stwierdził Rafał Grupiński z PO, komentując zaproszenie Angeli Merkel do Polski.
- Protest w Sejmie rozpoczął się od bezsensownego wykluczenia naszego posła z obrad i próby usunięcia mediów z sali sejmowej - przypomniał Grupiński. - Jego źródła były naturalne i nieplanowane - skomentował poseł posądzenie, które padło w TVP, że był on próbą odstraszenia wojsk amerykańskich przed przyjazdem do Polski, a miałoby to być związane z interesem Rosji.
Polityk uznał, że gdyby utrzymana została nieobecność mediów w Sejmie, strona rządząca z "katolicką szczerością" opowiadałaby banialuki, że opozycja podczas obrad miała swobodne prawo wypowiedzi i brała udział w dyskusji, a opinia publiczna nie miałaby żadnej możliwości tego sprawdzenia.
Grupiński, pytany o zapowiedzi ukarania protestujących posłów ocenił, że strona rządząca pozwala sobie na arogancję wobec posłów opozycji, a marszałek Kuchciński powinien możliwie jak najszybciej przystąpić do rozmów z protestującymi, a nie jechać na wakacje. - Efektem protestu jest powrót mediów do parlamentu - stwierdził.
- Zawiesiliśmy protest, bo nadzieje na to, że wznowiona zostanie debata nad budżetem i jego ponowne przegłosowanie podpisem prezydenta zostały przerwane - mówił Grupiński. Zapewnił, że gdyby wrócił pomysł, aby usunąć media z Sejmu, protest zostanie wznowiony.