Patrząc na to co, się dzieje na drogach i jak wiele złych nawyków mają polscy kierowcy, warto byłoby wcześniej sprawdzić także rodzica, który ma zapędy szkoleniowe. Nie wystarczy wymóg przewidziany w projekcie, aby ojciec czy matka mieli prawo jazdy od co najmniej pięciu lat. Przecież to świadczy dokładnie o niczym. Rodzic mógł w tym czasie nawet przez chwilę nie siedzieć za kierownicą. Albo nałapać tyle punktów, że balansował na granicy utraty uprawnień.
Czytaj także: Za kółkiem bez prawa jazdy ale za to z tatą lub mamą
Projekt mógłby przewidywać szybki i prosty egzamin dla rodzica ze znajomości aktualnie obowiązujących przepisów. Wielu lepiej pamięta regulacje sprzed 20 lat, gdy sami uczyli się i zdawali egzamin. A przepisy zmieniają się co kilka miesięcy, więc trzeba naprawdę się postarać, aby za nimi nadążyć. No i niech się rodzic dodatkowo ubezpieczy, na wypadek gdy dziecko bez zdanego egzaminu zrobi komuś krzywdę na drodze. I tu pewnie zapał wielu ostygnie, gdy usłyszą od firmy ubezpieczeniowej, że takie szkolenie może słono kosztować.
Lepszym rozwiązaniem byłaby opieka rodziców nad młodymi kierowcami już po zdobyciu przez nich uprawnień. Tak by musieli przejechać kilka tysięcy kilometrów pod okiem rodzica i faktycznie nauczyli się jeździć samochodem. Przecież te 20 godzin zajęć praktycznych przed egzaminem to za mało, aby uznać, że ktoś jest dobrym kierowcą. Tymczasem Ministerstwo Infrastruktury po raz kolejny odracza wejście w życie noweli prawa drogowego przewidującej okres próby dla młodych kierowców. Jak tak dalej pójdzie, to strach będzie wyjechać na drogę.