Wejście do mieszkania z prokuratorskim nakazem, przeszukanie oraz zatrzymanie przez płocką policję Elżbiety Podleśnej, której postawiono zarzut profanacji Matki Bożej Częstochowskiej, to działanie nieproporcjonalne do rangi samego wydarzenia. Chodzi o rozlepianie wokół jednego z kościołów w Płocku na koszach na śmieci i toaletach postaci Maryi w aureoli w barwach tęczy.
Czytaj także: Matka Boska w tęczowej aureoli: A jednak obraża...
Zwykłe wezwanie na komisariat lub prokuratury byłoby równie skuteczne, nie wywołałoby tylu społecznych negatywnych emocji. W tym przypadku zabrakło tylko antyterrorystów, bo reszta przypominała działania wobec handlarzy narkotyków czy ściganym za najpoważniejsze zbrodnie. A to w połączeniu z twittem ministra Joachima Brudzińskiego, który prawie jak William Bratton, legendarny szef nowojorskiej policji, obwieścił „zero tolerancji", tyle że dla obrazy uczuć religijnych, skierowało tę sprawę zupełnie niepotrzebnie na polityczne tory.
Joachim Brudziński kandyduje do Parlamentu Europejskiego, a jego słowa, które padają w szczycie kampanii wyborczej, tylko osłabiają słuszną reakcję państwa na obrazę uczuć religijnych, nadając im niepotrzebnie fałszywe drugie dno.
Bo przyzwolenia na obrazę uczuć religijnych, bez względu na wyznania być nie powinno. To jest cywilizacyjny standard niepodlegający dyskusji. Sprawę wielokrotnie w różnym ujęciu badał Sąd Najwyższy, wypowiadając się o sytuacjach zderzenia z innymi wolnościami artystycznego wyrazu czy swobody wypowiedzi w kontekście ochrony wynikającej z art. 196 k.k.. Stawiał przy tym pewną linię graniczną. Powyższe wolności nie mogą obrażać ani dyskredytować innych osób.