Kryzys związany z covid-19, jak wszystko na to wskazuje, nie zakończy się na zapowiadanych 2 tygodniach. Stan zagrożenia epidemicznego i związane z nim restrykcje dla gospodarki potrwają co najmniej kilka-kilkanaście tygodni, jeśli nie kilka miesięcy. Obecna sytuacja to nie tylko przymusowe ograniczenie (wyłączenie) funkcjonowania niektórych branż (kina, restauracje, sklepy odzieżowe w centrach handlowych) decyzją władz państwowych, ale także przerwa w działalności (lub dramatyczny spadek przychodów) setek tysięcy firm z różnych innych, związanych z covid-19, powodów (np. zamknięcie zakładu fryzjerskiego z uwagi na niepokój właściciela o zdrowie swoje, pracowników, klientów; spadek liczby kursów firmy taksówkarskiej).
Wiele przedsiębiorstw znajdzie się w bardzo trudnej i w zasadzie nierozwiązywalnej sytuacji: spadek lub nawet całkowita eliminacja przychodów przy utrzymaniu, często wysokich, kosztów stałych (czynsze, pensje pracowników, raty kredytów i leasingu). O ile jednostkowo nie jest to zdarzenie niecodzienne, to jednak skala problemu przy epidemii covid-19 nie ma precedensu we współczesnej gospodarce.
Mimo ogłoszonych planów rządu, do rzeczywistej interwencji państwa jeszcze daleka droga. Przedsiębiorcy natomiast radzą sobie tu i teraz. Obserwujemy przede wszystkim falę wstrzymań płatności i realizacji zobowiązań przedsiębiorców, z powołaniem się na różne cywilnoprawne koncepcje takie jak siła wyższa, następcza niemożliwość świadczenia, nadzwyczajna zmiana stosunków (klauzula rebus sic stantibus). Problem w tym, że z prawnego punktu widzenia takie próby nie mają zwykle uzasadnienia. O ile właściciel kina, który sprzedał bilety na seans, nie musi rzeczywiście realizować swojego zobowiązania, wobec zamknięcia kina nakazem władzy państwowej, to już restaurator, który płaci czynsz wynajmującemu jest w innej sytuacji z punktu widzenia prawa cywilnego. Ani bowiem świadczenie najemcy (czynsz), ani wynajmującego (lokal) nie ma takiego charakteru, że byłoby obiektywnie niemożliwe do realizacji wskutek epidemii covid-19. Oczywiście, ten restaurator, z uwagi na utratę przychodów, może na czynsz nie mieć pieniędzy, ale to z punktu widzenia prawa inna historia.
Niepokój budzi więc rozlewająca się po poszczególnych branżach tendencja do powoływania się, często bez podstawy prawnej, na siłę wyższą, czy niemożliwość świadczenia w takiej sytuacji (oczywiście są przypadki, kiedy takie zjawiska rzeczywiście występują). Istnieje wręcz ryzyko, że niektóre firmy, których przychody nie spadły, a niekiedy wzrosły w związku z kryzysem (a takie też są) będą starały się niejako „na gapę" załapać na te same argumenty za obniżeniem zobowiązań.