A początkowo chodzić miało o to, że na WOŚP-owym festiwalu Pol'and Rock latem 2018 r. na t-shirty i krótkie spodnie nałożyli sędziowskie togi i łańcuchy z orłem, by w namiocie Rzecznika Praw Obywatelskich prowadzić symulację rozprawy, m.in. o stalking.
Czytaj też: Sędziowie na Pol'and'Rock naruszyli prawo, ale kar nie będzie
Rzecznik uznał ich zachowanie za niezgodne z zasadami etycznymi i naruszające godność urzędu, ale sprawę zakończył, bo doszedł do wniosku, że sędziowie Frąckowiak i Krupa chcieli dobrze, byli przekonani o słuszności swych działań i po prostu nie wiedzieli, że naruszają obowiązujące ich zasady.
Ja naprawdę nie potrafię zrozumieć, co niewłaściwego jest w tym, że sędzia wychodzi do ludzi (szczególnie młodych) ze swej wieży z kości słoniowej, i tłumaczy im, jak działa wymiar sprawiedliwości, że nie trzeba się go bać, czemu to wszystko służy i jak jest istotne. I mam wrażenie, że tak naprawdę nie chodzi o sposób prowadzenia owych symulacji oraz „strój gimnastyczny" (jak to pan rzecznik ujął), tylko o to, na jakim festiwalu wszystko się odbywało, i którzy konkretnie sędziowie w tym uczestniczyli.
I przypominają mi się młodzieńcze czasy w Wałbrzychu, gdy jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej poznałem księdza Krzysztofa Bojkę. Wkrótce okazało się, że jest harcerzem, tak jak ja. Zakładał w Wałbrzychu Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej, który by chyba nie powstał gdyby nie to, że Krzysztofa rzucili po seminarium na wałbrzyską parafię.