Choć dotowane przez rządową Fundację PGNiG prawicowe pisma historyczne pełne są sentymentalnych tekstów o etosie ziemiaństwa w barwnych tonach rodem z Michała Kryspina Pawlikowskiego, chociaż politycy Prawa i Sprawiedliwości wespół z autorami „Gazety Polskiej" chcą stawiać pomnik obrońcy ziemian i antysocjaliście Józefowi Mackiewiczowi, a w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego mamy wielbicieli autora pięknych opisów kresowego świata Floriana Czarnyszewicza, to PiS przyjęło powszechnej sławy ustawę, którą ziemianie przyjęli z goryczą podobną do tej jaka towarzyszyła przedwojennemu obrońcy ziemian i swietologowi Marianowi Zdziechowskiemu wobec reformy rolnej. W proroczym a krytycznym wobec socjalistycznego „Robotnika" artykule „Ze starego dworu" opublikowanym w „Słowie" wileńskim pisał: „(...) i stałem się „gorejącą kolumną nienawiści" wobec poczynań związanych z programem reformy rolnej. Ale co mam czynić, skoro ów program otwarcie dąży do wytępienia szlachty polskiej, jako nosicielki tradycji dziejowej, mierząc zaś przede wszystkim w ziemiaństwo na kresach państwa, gdzie ono jest główną ostoją polskości, prześciga najśmielsze marzenia Murawiewa i Stołypina, owych najzacieklejszych wrogów, jakich Polska miała w Rosji..."
- Ziemia stanie się dobrem, którego obrót będzie w istocie zablokowany, niedostępny dla 90 proc. społeczeństwa, co spowoduje w konsekwencji spadek wartości tego aktywa, a tym samym obniżenie zabezpieczenia wartości kredytów hipotecznych, jakie rolnicy zaciągnęli w bankach. Projekt ustawy narusza prawo własności, uzależniając je od arbitralnych decyzji ANR, która uzyskała prawo nabywania nieruchomości rolnych, co oznaczać będzie de facto przymusowe wywłaszczenie dotychczasowego właściciela. Poza tym wyłączenie ziemi z obrotu, poprzez uniemożliwienie jej nabywania osobom trzecim, jest rażącym przykładem naruszenia wolności gospodarczej i swobody inwestowania - czytamy w oświadczeniu Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego z lutego bieżącego roku. Jakkolwiek część spośród najbardziej fantastycznych pomysłów rządowych wypadła z przyjętej ustawy to jest ona dość jednoznacznie negatywnie oceniana przez środowisko ziemiańskie. A wszystko to „w celu wzmocnienia ochrony i rozwoju gospodarstw rodzinnych, które w myśl Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej stanowią podstawę ustroju rolnego Rzeczypospolitej Polskiej, dla zapewnienia właściwego zagospodarowania ziemi rolnej w Rzeczypospolitej Polskiej, w trosce o zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego obywateli i dla wspierania zrównoważonego rolnictwa prowadzonego w zgodzie z wymogami ochrony środowiska i sprzyjającego rozwojowi obszarów wiejskich" – głosi preambuła dodana do ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego. Największe „kontrowersje" budzą dwa zagadnienia: odebranie ziemianom prawa do pierwokupu ziemi z zasobu rolnego Skarbu Państwa i przepis o zakazie koncentracji gruntów powyżej 300 ha.
„Prawo" Stalina i elektorat PSL
Do tej pory spadkobiercy ziemian, którym „prawem" promowanym przez Stalina odebrano ziemię pod rządami PKWN mieli prawo pierwszeństwa w nabywaniu ziemi z zasobu Agencji Nieruchomości Rolnych. Agencja jest też właścicielem ponad 1000 dworów, dworków i kompleksów pałacowo – parkowych, które przed wojną należały do rodzin zainteresowanych. Już pod rządami wcześniejszych przepisów absmak wzbudzał fakt, że ziemianom w łaskawy sposób przyznano prawo do „kupowania swojego". - Jednak zabieranie tej możliwości, czego ostatnio dokonano, jest jeszcze gorsze. Uczyniono przy okazji z ziemian spekulantów i słupy. Od dawna robi się z nas kozłów ofiarnych. Patrzę na to z niesmakiem – mówi w rozmowie z „Rz" Jerzy Mańkowski - były prezes Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego.
Podobną opinię wyraża obecny prezes PTZ Marcin Schirmer - bardzo poruszył nas fakt, że odebrano nam prawo do pierwokupu ziemi z zasobu ANR. To była nagroda pocieszenia wobec braku reprywatyzacji. Choć i tak było to nieporozumienie, bo kupowaliśmy swoje po rynkowej cenie ustalonej przez rzeczoznawców. Rzecz dotyczy osób, które chcą powrócić do domów rodzinnych. Projekt ustawy zawierający odebranie nam tego prawa złożyło już w poprzedniej kadencji PSL, ale po nich nigdy niczego dobrego się nie spodziewaliśmy. PiS deklarowało natomiast powrót do polityki historycznej i tradycji, stąd między innymi nasz zawód. W rozmowach kuluarowych urzędnicy i nawet politycy PiS-u przyznają nam rację, ale ktoś podjął podyktowaną politycznie, nieracjonalną, decyzję o tym, że w ten sposób przejmie się elektorat PSL-u, czyli drobnych rolników poprzez podkreślanie faktów, że się im sprzyja.
Nie będzie koncentracji
Wprowadzono także przepisy o maksymalnej wielkości gospodarstwa rolnego. Ma ono mieć powierzchnię 300 ha. Za administracyjną zgodą Agencji będzie można nabyć grunty powyżej tego areału. Marcin Schirmer mówi nam, że przepis dotyczący zakazu koncentracji ziemi powyżej 300 ha jest nierozsądny i dodaje - dlaczego nie 200 czy 400 ha? To trend do nadmiernej regulacji. W różnych wypadkach optymalna jest różna powierzchnia gospodarstwa. Inna w wypadku porzeczek czy zbóż. W dużych gospodarstwach można osiągnąć korzyści skali i zmniejszyć koszty. Tak jest w wielu krajach zachodnich. W małych gospodarstwach można z kolei produkować żywność klasy premium. To jest moim zdaniem model najlepszy. W zachodniej Europie nie reguluje się wielkości gospodarstwa. Produkcja rolna powinna być zdywersyfikowana – podsumowuje Schirmer.