Polacy na potęgę zadłużają się na mieszkania. Biuro Informacji Kredytowej prognozuje, że wartość sprzedaży kredytów hipotecznych może być w tym roku rekordowa: nawet ponad 70 mld zł. Najlepszy do tej pory wynik (68 mld zł) banki osiągnęły w 2008 roku.
Nic dziwnego, że mało która nieruchomość wystawiana na sprzedaż ma czystą kartę. Barbara Urbanowicz z agencji nieruchomości UCN w Koszalinie ocenia, że co najmniej połowa zgłaszanych do sprzedaży mieszkań jest obciążona kredytem.
– Kupujący nie ma się czego bać. Rzadko się zdarza, że jest to przeszkoda w zawarciu transakcji – mówi. – Problem pojawia się wtedy, gdy zadłużenie przewyższa cenę sprzedaży, a tak się zdarza przy spłacie kredytów frankowych. Wtedy sprzedający musi wpłacić różnicę do dnia zawarcia transakcji.
Absurdy i sądy
Według Joanny Lebiedź, właścicielki biura Lebiedź Nieruchomości, obrót nieruchomościami z kredytem stanowi ponad 80 proc. wszystkich transakcji sprzedaży.
– Bardziej dziwią mieszkania czy domy, na których hipotece nie widnieje kredyt, jeden lub kilka – mówi. – Na rynek trafiają oferty w bardzo różnym „stadium" kredytu. Z logicznego punktu widzenia mogłoby się wydawać, że sprzedawane powinny być tylko te lokale, po których spłaceniu właścicielowi zostanie godziwa kwota. Tymczasem transakcje, gdy sprzedający musi jeszcze „dopłacić" bankowi kwotę ponad uzyskaną cenę, nie należą do rzadkości.