Francuzi oczekują, że z tytułu nowego podatku do budżetu wpłynie 180 mln euro rocznie. —Zdecydowaliśmy się opodatkować wszystkie loty z Francji - powiedziała minister transportu Elisabeth Borne.
Nowa dopłata do biletu będzie wynosiła 1,5 euro za podróż klasą ekonomiczną wewnątrz Francji i Unii Europejskiej, 9 euro za francuskie i europejskie loty klasą biznes i 18 euro dla lotów biznesowych poza Unię Europejską. Nie będzie natomiast podatków nakładanych na bilety pasażerów korzystających z przesiadek na francuskich lotniskach.
Francuzi od dawna już szukali dodatkowych wpływów do budżetu. Nie udało im się nałożyć dopłat do oleju napędowego, bo uniemożliwił to wielomiesięczny protest „żółtych kamizelek". Potem próbowali namówić inne kraje, między innymi Holandię i Belgię, aby taki podatek wprowadzić wspólnie, ale i to się nie udało i konferencja w Hadze pod koniec czerwca zakończyła się bez podjęcia wspólnych decyzji. Od dawna też Francuzi naciskają na Komisję Europejską, aby wprowadziła podatki na paliwo lotnicze. Na razie bez rezultatu.
Teraz Elisabeth Borne ogłosiła, że jej kraj zdecydował się na podatek ekologiczny „tak jak to zrobiły inne kraje". Tyle że wpływy z tego tytułu wcale nie mają iść na ochronę środowiska. — Chcemy, żeby wszyscy mieli teraz szanse korzystać z czystszych środków transportu — informowała.
13 lat temu Francuzi wprowadzili już tzw. podatek solidarnościowy, także w formie dopłaty do biletów lotniczych. Wynosił on wówczas 1,13 euro dla wszystkich lotów wewnątrz francuskiego terytorium i 4,15 za każdego pasażera wylatującego poza Francję. Pieniądze miały być przekazywane najbiedniejszym krajom Afryki. Potem Ministerstwo Finansów przyznało, że trafiły do budżetu.