Celem terrorystów są ludzie, dlatego Ministerstwo Spraw wewnętrznych chce, by wszystkie miejsca publiczne, gdzie gromadzą się ludzie, miały plany ochrony – dziś to wymóg stawiany obiektom infrastruktury krytycznej, a więc elektrowniom, wodociągom, szpitalom, bankom czy lotniskom.
Jak wynika z opublikowanego właśnie na stronach resortu projektu ustawy o działaniach antyterrorystycznych, obowiązkowe plany ochrony, które właściciel obiektu musiałby składać odpowiedzialnemu za walkę z terroryzmem szefowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, objęłyby kościoły, centra handlowe, obiekty artystyczno-rozrywkowe, stadiony, hotele i centra konferencyjno-szkoleniowe. Także inne „publicznie dostępne miejsca i obiekty", np. popularne parki.
Dla właścicieli obiektów oznacza to przede wszystkim koszty. – I to spore – mówi Czesław Warchoł z firmy ochroniarskiej Interfach. – Sam plan może nie jest bardzo kosztowny, ale jego realizacja już tak, np. instalacja monitoringu, zatrudnienie pracowników ochrony. Mam wątpliwości, czy do końca przewidziano konsekwencje tej ustawy. Ktoś będzie musiał za to zapłacić, a jak wiemy od nowego roku ochroniarze mają zarabiać 12 zł brutto na godzinę, na umowę o pracę. Będzie to nas kosztować 20 zł na godzinę. Wielu nie będzie na to stać – wskazuje Warchoł.
Jak dodaje, wzrośnie zapotrzebowanie na wysoko wyspecjalizowanych pracowników ds. ochrony i bezpieczeństwa: – Ale wielu komercyjnych klientów nie będzie na to stać.
Podobnego zdania jest Robert Piaskowski, właściciel Walter Security Group, którego firma specjalizuje się m.in. w opracowywaniu planów ochrony dla firm i instytucji. – Dla małego, prostego obiektu plan ochrony kosztuje od 3 tys. zł. Tyle że plan nakłada wymogi na właściciela obiektu, a on musi je spełnić. Nie bardzo rozumiem, czy w walce z terroryzmem to ma sens, by każdy kościółek i bar był objęty tym wymogiem. To profilaktyka i ostrożność za daleko posunięte. Terrorysta może zdetonować ładunek na targu albo na ulicy – podkreśla.