Decyzja władz Włoch, by nie odbywały się msze święte z udziałem parafian, jest reakcją na zaniedbania i na włoską nonszalancję. Trudno ocenić ją jednoznacznie. Wielu Włochów najpierw zlekceważyło wymogi bezpieczeństwa, a teraz przejawia magiczne podejście do sakramentów. Już mamy do czynienia z pandemią, a z historii wiemy, że tam, gdzie ludzie masowo się modlili, choroby bardziej się rozprzestrzeniały. Trzeba wziąć to pod uwagę. I nie patrzeć na decyzję włoskiego rządu jak na atak na religię czy podporządkowanie się Kościoła państwu. Nie mam problemu z zamknięciem dostępu do świątyń tam, gdzie jest epicentrum epidemii. Przychodzenie do nich w tej sytuacji nikomu nie służy.