10 czerwca premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że w nocy, z 12 na 13 czerwca Polska otworzy granice z krajami strefy Schengen.
Tego samego dnia, kilka godzin wcześniej, minister zdrowia tłumaczył, że obecnie epidemia koronawirusa w Polsce ma charakter ogniskowy i praktycznie nie obserwuje się w Polsce transmisji poziomej wirusa (tzn. zakażania się ludzi bez wyraźnego źródła pochodzenia infekcji) co uzasadnia łagodzenie przez władze obostrzeń. Największe dobowe wzrosty liczby zakażeń koronawirusem (8 czerwca w Polsce potwierdzono ich 599 - najwięcej od początku epidemii) są związane z istnieniem dużych ognisk wirusa w kopalniach, gdzie bada się obecnie wszystkich górników, również tych, u których nie stwierdzono żadnych objawów zakażenia.
Według ministra Szumowskiego w związku z przesiewowymi testami prowadzonymi wśród górników kolejnych kopalni w najbliższych dniach należy spodziewać się dużych liczb zakażonych, ale po zakończeniu tych testów liczba zakażonych w Polsce powinna zacząć spadać.
W Polsce od połowy marca obowiązywały liczne obostrzenia, których celem było powstrzymanie postępów epidemii koronawirusa SARS-CoV-2. Przez niemal dwa miesiące zamknięte były galerie handlowe i hotele, przez ponad dwa miesiące salony fryzjerskie i restauracje, przez niemal trzy miesiące - kina, siłownie, teatry. 16 kwietnia w Polsce wprowadzono obowiązek zasłaniania masek i twarzy we wszystkich miejscach publicznych, przez długi czas obowiązywały limity jeśli chodzi o liczbę osób mogących jednocześnie przebywać na terenie sklepu. Do dziś szkoły w Polsce nie prowadzą działalności edukacyjnej, a przedszkola i żłobki wznowiły działalność 6 maja po trwającej niemal dwa miesiące przerwie. Przez pewien czas obowiązywał w Polsce zakaz wstępu do lasów i parków.
Uczestników sondażu SW Research dla rp.pl spytaliśmy czy ich zdaniem, w przypadku wzrostu dobowej liczby zakażeń w Polsce, rząd powinien przywrócić część lub wszystkie te obostrzenia.