Oni nam tak, to my im odpowiemy w ten sposób, przyjmując kolejną nowelizację – tymi słowy odpowiedział mi jeden z posłów PiS, gdy zapytałem go kiedyś, dlaczego prezes Prawa i Sprawiedliwości forsuje bodaj dziesiątą czy jedenastą nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym.
Warto pamiętać o tej maksymie, gdy Sejm po raz kolejny nowelizuje kodeks wyborczy. Przecież tak jest od 2015 r. Pamiętacie państwo, jak PiS przyjmował kolejne ustawy, które w swym poczuciu humoru Naczelnik ochrzcił mianem naprawczych, a które miały sparaliżować działanie Trybunału Konstytucyjnego, dopóki kierował nim Andrzej Rzepliński? Za każdym razem słyszeliśmy tłumaczenia, że przecież tak jest w innych krajach, że tak trzeba, że to konieczne. Ale gdy tylko udało się zainstalować w fotelu prezesa TK Julię Przyłębską, PiS był gotów natychmiast ze wszystkich ustaw naprawczych się wycofać.
Tak samo było z ustawami sądowymi, które nie miały zbudować żadnego systemu, lecz uderzyć we wrogów – realnych i wyimaginowanych – PiS w sądownictwie. Każda zmiana była w bardzo mądry sposób uzasadniana, za każdym razem sprzyjające władzy media urządzały kampanię. Gdy trzeba było się cofnąć z powodu konfliktu z Brukselą, PiS bez wahania zmienił zapisy o wieku emerytalnym sędziów Sądu Najwyższego, choć wcześniej przekonywał, że ich uchwalenie to kwestia kluczowa dla polskiej racji stanu. Gdy zaistniała obawa, że sędziowie będą wykorzystywać wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE do podważania niezawisłości powołanej przez PiS Krajowej Rady Sądownictwa, szybko przegłosowano odpowiednią ustawę, tzw. kagańcową. Rządzenie dla PiS jest konfrontacją z kolejnymi wrogami. Prawo ma służyć politycznej woli Jarosława Kaczyńskiego, a zarazem być orężem przeciw jego przeciwnikom.
Lider PiS uznał, że przesunięcie terminu wyborów może doprowadzić do utraty władzy przez jego obóz, więc postanowił zrobić wszystko, by wybory w maju przeprowadzić. Gdy okazało się, że odpowiedzialni za życie i zdrowie gminnych urzędników samorządowcy zaczęli bić na alarm, PiS postanowił przegłosować zmiany, których celem jest ominięcie samorządu w procesie przygotowania wyborów. Dlatego nie należy się dziwić, że w nowych przepisach są dziury – nikt nie będzie weryfikował np. tożsamości osoby, która otrzyma pakiet wyborczy, wypełni go i wrzuci do skrzynki, na co zwraca uwagę w „Rzeczpospolitej" prof. Jarosław Flis. Nikt nie będzie się martwił, że komisje wyborcze będą się zbierać w budynku komendy policji lub na poczcie.