W teorii sklepowe rozmiary powinny ułatwiać wybór ubrań, nawet bez przymierzania. Jednak najwyraźniej rozmiarówki sieci handlowych sprawiają duże problemy klientkom, które ewentualnie w końcu wylewają żale na profilach firm. Taka sytuacja przydarzyła się szwedzkiej sieci H&M, której brytyjski oddział znalazł się w niewygodnej sytuacji, gdy klientka poskarżyła się, że mając rozmiar 12/14 (40/42) nie może się zmieścić w spodnie rozmiaru 14 (42).
- Czemu marka uważa, że to w porządku oznaczać ubranie rozmiarówką, której faktycznie nie ma? -pytała w marcu klientka. – Jeżeli Wasze spodnie są rozmiaru 14, to oznaczcie je rozmiarem 14, apelowała w upublicznionym na Facebooku liście do H&M Rebecca Parker.
Nie była ona pierwszą osobą, która krytykowała rozmiary w sieci H&M – w mediach społecznościowych natychmiast pojawiły się pretensje innych klientek, które nie zmieściły się w swój nominalny rozmiar.
Najwyraźniej H&M wzięło uwagi na serio, gdyż będzie zmieniać oznaczenia rozmiarów ubrań w swoich sklepach w Wielkiej Brytanii. Oznaczenia będą dostosowane do standardowej brytyjskiej numeracji.
- Podejmujemy działania mające na celu dostosowanie rozmiarów odzieży damskiej do standardów obowiązujących w Zjednoczonym Królestwie – przekazało BBC biuro prasowe H&M.