– Można ogólnie przyjąć, że inwestorzy przygotowują się na najgorszy scenariusz, w którym epidemia koronawirusa rozprzestrzenia się w niekontrolowany sposób. To skutkuje zamknięciem głównych siedlisk ludzkich, prowadząc do recesji w światowej gospodarce, wstrzymania aktywności gospodarczej, fali bankructw przedsiębiorstw – wskazuje Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers. – Jednak wątpię, aby w obecnej sytuacji ktokolwiek teraz analizował konkretny scenariusz, jego skalę i czas trwania. Niepewność wśród inwestorów potęguje strach, że jeśli nie ucieknę z rynku teraz, a inni to zrobią, jutro może już nie być czego lub jak sprzedawać. Dlatego spirala paniki się nakręca, a komentarze władz GPW o możliwym wstrzymaniu notowań tylko dolały oliwy do ognia i spotęgowały popłoch wśród inwestorów na polskiej giełdzie – dodaje.
Światełko w tunelu
Z pozytywnych informacji warto wskazać na istotną stabilizację w Chinach oraz świadomość decydentów o konieczności podjęcia działań zarówno w sferze monetarnej, jak i fiskalnej. – Decyzje FED, Europejskiego Banku Centralnego czy Banku Anglii są tego przykładem – uważa Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP. – Przy czym wydaje się, że teraz oprócz polityki monetarnej bardzo duże znaczenie będą miały działania fiskalne związane z pomocą z jednej strony konsumentom, a z drugiej najbardziej dotkniętym spółkom, zwłaszcza usługowym. Niezależnie jednak od powyższego kluczowym czynnikiem wpływającym na nastroje panujące na giełdach będą pierwsze dobre informacje w zakresie walki z koronawirusem, np. spadająca liczba zachorowań, skuteczny lek – dodaje.
Wojnę kryzysowi już wypowiedziały banki centralne. W minionym tygodniu do działania przeszedł Fed, w poniedziałek Bank Anglii, tnąc stopy procentowe. W czwartek Europejski Bank Centralny w reakcji na epidemię koronawirusa poluzował politykę pieniężną, ale nie zdecydował się na obniżki stóp procentowych. Reakcji NBP wciąż nie ma. Prezes Adam Glapiński zapewnił w czwartek, że epidemia koronawirusa z pewnością pogorszy sytuację w polskiej gospodarce, ale nie wywoła recesji. Ocenił też, że system finansowy jest stabilny.
Opinia dla „rzeczpospolitej"
Grzegorz Witkowski, prezes Insignis TFI
Za kilka miesięcy koronawirusa będziemy traktowali jako pewien przyczynek do zakończenia cyklu gospodarczego i rynkowego, a nie jako jego zasadniczą przyczynę. To tak jak z pamiętnym 2008 r. – gdy wszystko zaczęło się od strukturyzowanych obligacji opartych na kredytach hipotecznych. Co nie zmienia faktu, że potem kryzys dotknął całej gospodarki.
Polski rynek jest zgnębiony i pewnie zacznie się za chwilę zachowywać relatywnie lepiej od bazowych. Pamiętajmy jednak, że jeśli rynki bazowe wciąż będą podlegały przecenie, to polski może zacznie spadać wolniej, ale wciąż będzie pod presją. Czas na kupowanie będzie za chwilę, ale jeszcze nie teraz. Ja podtrzymuję tezę, że następna hossa w Warszawie będzie największą hossą w historii GPW.