Z jednej strony dominuje tam ton pozytywnego zdziwienia, jak to gospodarka i społeczeństwo w Polsce radzą sobie dobrze pomimo pandemii. Z drugiej malowany jest obraz kraju bez wolności obywatelskich, bez pluralizmu mediów, kraju, w którym prześladowane są mniejszości i który rządzony jest wręcz autorytarnie. Ten obraz Polski byłby jeszcze czarniejszy, gdyby nie potrzeba przyznania Węgrom Orbána pierwszego miejsca w owych niedemokratycznych tendencjach w naszej części Europy.
Tylko z pozoru te dwa obrazy Polski są ze sobą sprzeczne. Wypracowane kiedyś przez marksistów pojęcia bazy i nadbudowy ściśle się ze sobą wiążą. Szczególnie więc dzisiaj, w kontekście nasilającej się w Europie wojny kultur oraz rosnącej jednocześnie konkurencji o zasoby i miejsce w hierarchii międzynarodowej, warto pamiętać o tym związku. Stosuje się on bardzo do obecnej sytuacji Europy Środkowej. Chodzi o to, że wojna w tzw. nadbudowie jest przede wszystkim walką o kontrolę nad zasobami, które przez ostatnie 30 lat zostały wypracowane w naszej części Europy i urosły na tyle, że stały się istotną stawką w zachodniej rozgrywce.
Są oczywiście ludzie, którzy wojnę kulturową toczoną w nadbudowie traktują jako cel sam w sobie. Wierzą, że walczą o „wspaniały nowy świat", o prawdziwe idee i wartości. Wyrazem tej wiary jest w naszych czasach rosnąca rola aktywistów działających w imię nowych ideologii. Dzisiaj aktywistami stają się artyści, sędziowie, naukowcy, dziennikarze... aktywistą możesz być także Ty.
Koniec końców za tym „teatrem nadbudowy" kryje się jednak jakaś dość brutalna polityka i walka o kontrolę nad zasobami. Dobrzy politycy muszą więc rozumieć granicę, która oddziela ideologiczny aktywizm od polityki. W końcu polityka to nie tylko tworzenie korzystnych warunków do społecznego i gospodarczego rozwoju – to w równym stopniu zadbanie o to, aby wypracowane zasoby nie stały się łupem zewnętrznych aktorów.
Autor jest profesorem Collegium Civitas