Premier Wielkiej Brytanii wysłał list do Unii Europejskiej z prośbą o przełożenie brexitu, ponieważ wymaga od niego prawo uchwalone przez parlament. Ale pokazał, że robi to wbrew swojej woli.
Nie napisał listu z prośbą o zmianę terminu. Zamiast tego wysłał do Unii skan wzoru załączonego do ustawy, która zobowiązuje go do proszenia Wspólnoty o więcej czasu. Na dole znajduje się napis drukowanymi literami: "Premier Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej" i miejsce na odręczny podpis - którego nie było. Dodatkowo przesłał dwa dokumenty. W pierwszym wysoko postawiony urzędnik służby cywilnej tłumaczy europejskim dyplomatom, że premier nie miał wyboru i musiał wysłać list z prośbą o więcej czasu. W drugim Boris Johnson informuje unijnych polityków, że tak naprawdę przełożenia brexitu nie chce. Ten list był przez premiera podpisany.
Otrzymanie korespondencji potwierdził Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Poinformował o tym na Twitterze. "Wniosek o przedłużenie właśnie naszedł. Teraz rozpocznę konsultacje z przywódcami UE w sprawie reakcji" - napisał.