O blisko jedną czwartą wzrosło od marca zadłużenie obiektów sportowych, sięgając już 116 mln zł. Na baseny i siłownie wróciła niespełna jedna czwarta klientów sprzed pandemii, blisko połowa całkowicie zrezygnowała z wyjścia do kina lub teatru. Na fatalną frekwencję narzekają przedsiębiorcy prowadzący usługi gastronomiczne: w lipcu ich zobowiązania przekroczyły 687 mln zł, a odsetek zadłużonych sięgnął 7,5 proc. – wynika z najnowszego badania Research & Grow przeprowadzonego na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Pokazuje ono, że większość osób wraca do codziennych aktywności rzadziej niż przed pandemią, a niektórzy wciąż ich unikają. – Dwie trzecie badanych przyznaje, że koncentruje się dziś na zaspokajaniu elementarnych potrzeb, ogranicza wyjazdy i wszelkiego rodzaju ekstrawagancje – informuje Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Czytaj także: Więcej firm chętnych do rozwoju przez przejęcia
Słabnącą kondycję sektora zakwaterowania i gastronomii pokazują także dane Krajowego Rejestru Długów (KRD). Jeśli w końcu 2019 r. przeterminowane zadłużenie branży wynosiło 205,1 mln zł, to we wrześniu br. wzrosło już do 275,9 mln zł. Co prawda sama liczba dłużników zwiększyła się nieznacznie: z niespełna 10,5 tys. do 10,8 tys. Ale średnie zadłużenie przypadające na jednego dłużnika podskoczyło we wrześniu do prawie 25,6 tys. zł, tj. o blisko 6 tys. zł.
Kiepsko wygląda sytuacja handlu. Z szacunków ekspertów wynika, że galerie handlowe wciąż odwiedza o 20–30 proc. klientów mniej niż przed rokiem. Badanie dla BIG InfoMonitor pokazało, że choć tylko 15 proc. ankietowanych w ogóle omija centra handlowe, to aż 47 proc. znacznie ograniczyło robienie tam zakupów. Według KRD zadłużenie w handlu zwiększyło się z 1,82 mld zł w styczniu 2020 r. do 2,2 mld we wrześniu, natomiast średnia kwota dłużnika urosła w tym czasie o blisko 5,5 tys. zł do prawie 37 tys. zł.
– W ostatnim czasie zachowujemy się inaczej z obaw o własne bezpieczeństwo, ale też z troski o niepewną sytuację domowych budżetów. Widać chęć ograniczania wydatków, nawet na wszelki wypadek, bo gospodarka ma się nie najlepiej – dodaje Grzelczak.