Możliwość otwarcia hoteli z początkiem maja nie przyniosła branży ani zwiększonego napływu gości, ani widocznej poprawy dramatycznie słabej kondycji finansowej. Hotelarze nie ukrywają: jest gorzej, niż się spodziewali.
Według przeprowadzonych w połowie czerwca badań Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP), aż 87 proc. hoteli ma problemy z utrzymaniem płynności finansowej. Jedna trzecia hoteli musiała przeprowadzić zwolnienia wśród pracowników etatowych, a prawie dwie trzecie zdecydowało się na obniżki cen, licząc, że pomogą przyciągnąć gości.

Wakacje nie pomogą
Nic dziwnego: w maju, przez pierwsze trzy tygodnie od otwarcia, frekwencja nie przekraczała 10 proc. W dodatku rozczarowaniem okazał się także długi czerwcowy weekend: w tygodniu ze Świętem Bożego Ciała, od 8 do 14 czerwca, tylko niewiele ponad jedna dziesiąta hoteli miała obłożenie przekraczające 40 proc. Teraz się okazuje, że również prognozy na wakacyjne miesiące są bardzo kiepskie. Przeszło trzy czwarte hoteli miejskich i blisko połowa położonych poza miastami informuje, że na lipiec i sierpień mają zarezerwowane zaledwie 20 proc. pokoi. W hotelach pozamiejskich jest nieco lepiej, ale i tu mniej niż jedna czwarta spodziewa się frekwencji powyżej 40 proc.
Najlepsze perspektywy mają hotele w popularnych miejscowościach wypoczynkowych: przykładowo w Kołobrzegu są już problemy ze znalezieniem wolnych miejsc, podobnie może być w Świnoujściu. Ale i tu nic nie jest pewne. – Jeśli popsuje się pogoda lub np. zostanie zaostrzony reżim sanitarny, to rezerwacje spadną – mówi Ireneusz Węgłowski, prezes IGHP.