„Pobraliśmy próbki wody w ośmiu miejscach. Dopuszczalna zawartości szkodliwych substancji jest przekroczona ponad 200 razy" - dowiedziała się w służbach sanitarnych Norylska agencja RIA Nowosti.
W sobotę przy likwidacji skutków wypływu 21 tysięcy ton oleju napędowego do rzek i ziemi wokół Norylska pracowało ponad pół tysiąca likwidatorów i 120 jednostek specjalistycznego sprzętu, m.in. ratownicy morscy z Murmańska, likwidatorzy-chemicy z Gazprom neftu i Transneftu.
Na rzece Ambarnej zostały ustawione przegrody i maty wychwytujące olej. Dodatkowe przegrody przyleciały z Moskwy specjalnym samolotem Ił-76 resortu sytuacji nadzwyczajnych. Gdzie da się dojechać, usuwana jest skażona gleba i wywożona na czasowe składowisko. Służby szacują, że wszystko to zajmie jeszcze co najmniej dwa tygodnie.
W pobliże miejsca rozlania paliwa, zostały dostarczone zbiorniki mające pomieścić 8 tysięcy ton. Jednak powstają puste, bowiem na razie ludziom nie udaje się dostarczyć do nich zebranego z powierzchni wód oleju.
- Sytuacja nie jest łatwa, choć technologicznie wiemy, co trzeba robić. Problemem jest teren. Wszędzie wokół znajdują się bagna porośnięte tundrą - tłumaczy Aleksandr Czuprian wiceminister resortu sytuacji nadzwyczajnych Rosji.