34-letni Aleksander Tarajkouski został pochowany w sobotę w stolicy. Rodzina nie chciała gromadzić tłumów na pogrzebie, więc udało się tam jedynie kilkaset osób. Natomiast przy stacji metra Puszkinska zgromadziły się tysiące Białorusinów, którzy utworzyli tam narodowy memoriał z kwiatów.
Mężczyzna, jak wynika z relacji niezależnych mediów, został zamordowany w nocy 10 sierpnia podczas powyborczych protestów. MSW Białorusi twierdzi, że doszło do eksplozji ładunku wybuchowego, który jakoby miał wybuchnąć w jego rękach. Bliscy w to nie wierzą, rozpoznali Aleksandra na jednym z filmów, na którym słychać jak padają strzały, po których mężczyzna pada na ziemię.