Commerzbank w głównych założeniach nowej strategii, która może zostać zaakceptowana przez radę nadzorczą dzisiaj lub jutro (na piątek zaplanowano konferencję dla inwestorów), zakłada sprzedaż akcji mBanku.
Czytaj także: Rząd nie mówi "nie". Repolonizacja mBanku coraz bliżej
Niemiecka grupa kontroluje 69,3 proc. kapitału tego czwartego co do wielkości gracza w Polsce wycenianego obecnie na 14,6 mld zł. To ważne jej ogniwo – w I półroczu przyniósł jej 24 proc. zysku operacyjnego, więc sprzedaż będzie oznaczało „istotne" zmniejszenie zysku na akcję – oceniają analitycy JP Morgan. W pierwszej kolejności mogłoby ono zostać zrekompensowane oszczędnością kosztów w Commerzbanku wynoszącymi 300 mln euro rocznie począwszy od 2023 r.
Czytaj także: O jeden bank za daleko
Dlaczego więc wicelider niemieckiego rynku bankowego, od lat borykający się z niską rentownością, decyduje się na sprzedaż swojej dochodowej i będącej w dobrej kondycji spółki? Głównym celem jest zmniejszenie aktywów ważonych ryzykiem (o 17 mld euro), które sprawi, że wskaźnik kapitału CET1 wzrósłby o ok. 1,25 pkt proc. – szacują analitycy JP Morgan. Teraz współczynniki kapitałowe Commerzbanku nie są problemem samym w sobie, ale chodzi o sam wymóg kapitałowy – mBank mimo swojego niewielkiego udziału w aktywach wynoszącego 6,9 proc. ma spory, bo 10-proc. udział w aktywach ważonych ryzykiem. Zmniejszenie tego parametru spowoduje, że Commerzbank nie będzie musiał utrzymywać tak dużo jak wcześniej kapitału, co wpłynie pozytywnie na jego wskaźnik rentowności kapitałów (ROE) i zwiększy potencjał do wypłaty dywidendy.