Kurs akcji PKO BP spadał we wtorek chwilowo nawet o 9 proc. i za jedną płacono poniżej 34 zł. Oznacza to, że kapitalizacja największego polskiego banku stopniała o 4 mld zł do 42,5 mld zł.
Czytaj także: Jagiełło: Ujemne realne stopy procentowe mogą być powodem do niepokoju
W ten sposób rynek zareagował na informację o rezygnacji Zbigniewa Jagiełły z funkcji prezesa PKO BP. Będzie ją sprawował do zamknięcia zwyczajnego walnego zgromadzenia, które zwołano na 7 czerwca. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika jednak, że prezes będzie w tym czasie na urlopie. Zgodnie ze statutem banku pracami zarządu PKO BP do czasu wyboru nowego prezesa będzie kierował szef ryzyka, czyli wiceprezes Piotr Mazur. Być może potrwa to dłużej, do zatwierdzenia nowego prezesa przez Komisję Nadzoru Finansowego.

Skąd nagła rezygnacja?
Rynek jest zaskoczony decyzją Jagiełły, który został powołany na prezesa w październiku 2009 r. i jest wyjątkiem wśród szefów spółek Skarbu Państwa, bo rotacja na stanowiskach prezesów w takich firmach jest ogromna. Jemu zaś udało się przetrwać prawie 12 lat, z których mniej więcej po połowie przypadło najpierw na rządy PO, a teraz PiS. Przetrwał w tym czasie parę prób strącenia go ze stanowiska. Jedna z głośniejszych odbyła się w sierpniu 2015 r., w ostatnich tygodniach rządów PO. Ale i później bywały sytuacje, że jego pozycja z powodu politycznych rozgrywek nie była pewna.