Co dalej z PSL? Gorszy od oczekiwanego wynik Władysława Kosiniaka-Kamysza spowolni plany tej formacji, by budować centrum, które zagrozi zarówno PiS, jak i Platformie. Ludowcy muszą teraz ponownie przemyśleć swoją pozycję na scenie politycznej i to, do kogo chcą się zwracać. Zwłaszcza że ambasadorem prowincji stał się PiS. W kampanii Kosiniaka-Kamysza – intensywnej, w której pojawiło się kilka nowych pomysłów, a kandydat i jego sztab zaangażowali się w 150 proc. – brakowało jednak, poza końcem wojny polsko-polskiej, nowego przesłania. Kosiniak nie znalazł własnej emocji jak Hołownia czy Bosak.
Czytaj także: Kosiniak-Kamysz: Ten finał nie daje mi satysfakcji, nie ma co ukrywać
Teraz ludowcy po ogłoszeniu wyniku wyborów musieli sami przyznawać, że wyborcy chyba wybrali wojnę. Wejście do gry Rafała Trzaskowskiego odbudowało spór między PO a PiS. I dobra passa Kosiniaka-Kamysza się skończyła. Jesienią PSL wybierze nowe władze. Pozycja obecnego prezesa wydaje się teraz niezagrożona. Problemów jest jednak sporo. Ze strony Pawła Kukiza są sygnały o wyczerpywaniu się formuły Koalicji Polskiej i o tym, że jest ona ze strony PSL coraz bardziej problematyczna.
Problemom ludowców bardzo uważnie przygląda się PiS. W Warszawie krąży zaskakujący scenariusz dotyczący tego, co może wydarzyć się po wyborach prezydenckich. Większość spekulacji dotyczy tego, czy i w jakich warunkach PiS może zdecydować się na przedterminowe wybory albo jakie nowe ustawy czy działania podejmie, zwłaszcza jeśli prezydentem pozostanie Andrzej Duda. Ale być może Jarosław Kaczyński – mając w perspektywie kolejne lata utrzymywania władzy – będzie chciał wywrócić polityczny stolik. Dlatego coraz częściej spekuluje się, że PiS może po wyborach złożyć osłabionym ludowcom propozycję nie do odrzucenia.
Chodzi o wejście do układu rządzącego – nie tylko w rządzie, ale też w sejmikach wojewódzkich. W ten sposób PiS zapewniłoby sobie stabilną większość sejmową na kolejne lata. Nie byłoby już ryzyka, że obecni koalicjanci – Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin – mogliby ponownie stawiać warunki, dysponując mniejszością blokującą działania Zjednoczonej Prawicy. W PiS kryzys wokół wyborów 10 maja jest bardzo dobrze pamiętany. A PSL po raz pierwszy od wielu lat jest pod presją.