Po wyborach do landtagów saksońskiego i brandenburskiego w całym kraju nadal nie ma landu, w którym Alternatywa dla Niemiec (AfD) by wygrała.
I to jest najbardziej pocieszający dla elit politycznych wniosek po niedzielnym głosowaniu, bo sondaże jeszcze przed ostatnią fazą kampanii wyborczej w dwóch landach graniczących z Polską dawały AfD szanse na zwycięstwo. A tryumf partii antysystemowej, która kojarzy się (a przynajmniej jej jedno skrzydło: narodowo-patriotyczne) z czarnymi kartami historii Niemiec, byłoby wstrząsającym podsumowaniem sytuacji w dawnej NRD 30 lat po upadku muru berlińskiego (rocznica już w listopadzie).