Oczywiste jest, że w normalnych okolicznościach paradowanie z togą czy w todze po ulicach godzi w zasady wykonywania zawodu adwokata, koliduje z godnością zawodu. Natomiast w obliczu przyczyn marszu sytuacja wygląda inaczej. W precedensowej i unikalnej sytuacji, gdy narażone jest funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości – czyli państwa, posłużenie się togą jako swoistym rekwizytem, być może nawet symbolem utrącanej władzy sądowniczej uważam za uzasadnione. Przyznam, że sam pierwotnie miałem pewne wątpliwości. Patrzę jednak na kierunek działań obecnego ośrodka politycznego i uważam, że zasad wykonywania zawodu, czyli jego godności, nie złamią również ci, którzy włożą togę i będą w niej maszerować pod Sejm. To jest krzyk, krzyk sprzeciwu wobec niszczenia demokracji.
Czytaj także: Marsz Tysiąca Tóg przejdzie ulicami Warszawy
Toga adwokacka, sędziowska, prokuratorska: czy to jest jakaś świętość?
Nie, toga nie jest żadną świętością. Ale to nie jest też ubiór ochronny. Toga, ta czarna tkanina, to emanacja powagi i najwyższej odpowiedzialności za losy obywatela, czyli każdego z nas. Tę odpowiedzialność przyjmują na siebie „teatralnie" ubrani w togi sędziowie, prokuratorzy i adwokaci. Toga to nie jest przebranie: to jest brzemię odpowiedzialności.
Podczas pierwszego w historii protestu adwokatów w 2015 r. adwokaci z togami na przedramieniu maszerowali ulicami Warszawy w geście sprzeciwu wobec zbyt niskich stawek za prowadzenie spraw z urzędu. Wtedy to nie było wcale tak oczywiste.
O tak. To była zupełnie inna sytuacja. Wtedy to wyglądało dość teatralnie, marnie. Dziś mamy do czynienia z manifestem wobec ostateczności. Nie ma, nie będzie innego momentu, aby ten sprzeciw wobec zdruzgotania demokracji publicznie wyrazić. Za głęboko niestosowną mógłbym uznać jedynie sytuację, w której to sędziowie maszerowaliby ubrani w togi z sędziowskimi łańcuchami na piersiach, bo te już są symbolami władzy państwowej. Sędzia w łańcuchu reprezentuje władzę państwa, dlatego łańcuch nakłada tylko wówczas, gdy sądzi i orzeka.