Ta kampania kończy się dla Platformy tak, jak się zaczęła – wewnętrznymi konfliktami. Wszak układaniu partyjnych list towarzyszyła prawdziwa wojna. Kopacz nie była w stanie usunąć polityków zamieszanych w afery, więc tylko przesunęła ich na niższe miejsca.
Mija właśnie dekada, odkąd Platforma i PiS dominują na scenie politycznej, walcząc ze sobą o władzę. I – jak w 2005 r. – PiS ma szansę wygrać nie tylko prezydenturę, ale także wybory parlamentarne. Utrata kontroli nad państwem byłaby dla PO potężnym testem, bo ugrupowanie w obecnym kształcie jest głównie partią władzy, zrzeszającą ludzi czerpiących korzyści z jej rządów. Byłby to kolejny dotkliwy test po sensacyjnej porażce Bronisława Komorowskiego oraz wyjeździe Donalda Tuska do Brukseli.
Zakładając, że wygrana PiS jest niemal pewna, a zmiana władzy bardzo możliwa, fundamentalne pytanie dla Platformy brzmi – jaką partią się stanie i kto będzie nią kierował. Stronnicy Ewy Kopacz przekonują, że nawet w razie porażki tylko ona jedna jest w stanie powstrzymać erozję wewnątrz PO, a zatem powinna pozostać szefową partii i liderką opozycji. Gdyby jednak ktoś chciał podważyć jej pozycję, to jest wytrych, po który można sięgnąć – partyjny regulamin. Formalnie Kopacz wypełnia obowiązki przewodniczącej czasowo, do momentu wybrania przez wszystkich działaczy PO nowego lidera. Tyle że regulamin wewnętrzny nie precyzuje, jak długo można być takim czasowym przewodniczącym. Ów „ktoś", kto miałby ochotę wysadzić Kopacz z siodła, to oczywiście Grzegorz Schetyna.
Na finale kampanii polityk zepchnięty karnie na kielecką listę PO przypomniał o sobie. – Nie było dużej różnicy między paniami – oświadczył w Radiu Zet po debacie Kopacz z Beatą Szydło z PiS. Krytykował także sztab PO za to, że nie przygotował odpowiedniej oprawy wystąpienia Kopacz po debacie. Po debacie Szydło wystąpiła z ognistą przemową do swych zwolenników, zaś Kopacz udzieliła nieskładnego wywiadu na korytarzu czyhającym na nią dziennikarzom. Efekt wizualny był oczywisty – Szydło jest bliżej zwyczajnych ludzi i podziela ich emocje, a Kopacz nie przyciąga zwolenników. – Sztab PiS odrobił lekcję. W takiej debacie ważna jest też atmosfera i trzeba dbać o takie rzeczy – stwierdził Schetyna.
Kopacz odebrała tę krytykę jako podsumowanie całej debaty. I odwinęła się: – To może się zastanowię i jego wyślę na drugą debatę, skoro jest taki silny – stwierdziła.