W dobie epidemii nowotworów w Polsce, uruchomienia pakietu onkologicznego i stworzenia możliwości leczenia pacjentom z nowotworami bez kolejek zaskakuje fakt, że chorzy na raka mają w Polsce dostęp do znacznie mniejszej liczby nowoczesnych leków niż osoby w innych krajach Unii Europejskiej.
Zewsząd bariery
Takie wnioski płyną z raportu, jaki przygotowali eksperci firmy E&Y na zlecenie Fundacji Onkologicznej Osób Młodych Alivia. Dane są porażające.
Otóż na 30 innowacyjnych leków dostępnych w Europie nasze NFZ refunduje pacjentom tylko 18. Z czego dwa są dostępne bez względu na to, czy pacjent spełni kryteria medyczne do leczenia. Załapanie się na refundację 16 pozostałych graniczy niejednokrotnie z cudem, bo przepisy przewidują szereg wykluczeń dla pacjentów. Dla porównania chorzy w Holandii mają nieograniczony dostęp do wszystkich 30 leków, w Hiszpanii do 24, a na Słowacji do 15.
Wszystkie ograniczenia w dostępie do leków wpisane są bowiem w programy lekowe. Są to szpitalne listy refundacyjne. Nowoczesnych i zarazem drogich leków pacjenci nie kupią bowiem w aptece na receptę refundowaną. Muszą po lek zgłosić się do szpitala. Nie każdy ma tyle szczęścia, aby skorzystać z tej opcji.
Wykluczeni z leczenia są np. niektórzy pacjenci z rozsianym rakiem nerki. Na skuteczną terapię interferonem połączonym z farmaceutykiem o nazwie Bevacizumab mogą liczyć tylko chorzy po operacji, z usuniętą nerką. Szkopuł w tym, że w momencie, gdy nowotwór jest już tak zaawansowany, że pacjent nie kwalifikuje się do zabiegu i usunięcia nerki z guzem, nie może on liczyć na to, że szpital poda mu bevacizumab. Zostaje tylko mało skuteczne leczenie interferonem.
– To nieetyczne, że ograniczamy tym chorym dostęp do leczenia. Pozostaje im już tylko opieka paliatywna. W efekcie 15 proc. pacjentów z rakiem nerki nie ma szans na jakiekolwiek skuteczne leczenie w tym kraju – mówi prof. Cezary Szczylik, kierownik Kliniki Onkologii z Wojskowego Instytutu Medycznego. Profesor opowiada o przypadku trzydziestoletniej kobiety, matki dwójki dzieci, która trafiła do jego szpitala z bardzo rzadkim nowotworem nerki. Przypadek ten nie kwalifikuje się do refundacji leków. W związku z tym profesor Szczylik wystąpił do NFZ z wnioskiem o zrefundowanie jej leczenia w trybie indywidualnym. Fundusz odmówił. – To jest barbarzyństwo, że urzędnik decyduje o tym, czy komuś dzięki podaniu skutecznych leków przedłuży życie czy nie – dodaje prof. Szczylik.
Szpitale zaś same są w sytuacji podbramkowej i onkolodzy nie mogą sami szafować lekami refundowanym. Zasady przewidziane w programach lekowych są bowiem takie, że szpital nie ma prawa podać pacjentowi leku, który nie spełnia kryteriów wskazanych przez urzędników. Jeśliby to zrobił, NFZ nie zwróciłby lecznicy pieniędzy za lek podany pacjentowi. Co więcej, szpital mógłby się narazić na kary finansowe.