Wybuch we wtorek wieczorem czasu warszawskiego był tak silny, że słyszano go nawet na oddalonym o przeszło 200 km Cyprze. Filmy opublikowane na Twitterze pokazują najpierw wielki słup czarnego dymu nad zabudowaniami portowymi, a po chwili eksplozję takiej skali, jakby wywołała ją niewielka bomba jądrowa. Skojarzenie tym bardziej przekonywające, że nad miejscem wypadku utworzył się grzyb o kształcie podobnym do wybuchu atomowego.
Zemsta Hezbollahu
Bardzo szybko władze Libanu podały jednak, że paliwem okazało się blisko 3 tys. ton saletry amonowej składowanej od blisko sześciu lat w porcie baz należytego zabezpieczenia. Chodzi o materiał używany m.in. w rolnictwie, który w kontakcie z ogniem staje się łatwopalny.
Straty są gigantyczne. Burmistrz miasta Marwan Abboud cytowany przez wychodzący w Bejrucie francuskojęzyczny dziennik „L'Orient" szacuje je na 3–5 mld dolarów (w kraju, którego gospodarka jest warta nieco ponad 50 mld dol.). Ocenia także, że z tego powodu dach nad głową straciło 300 tys. spośród 2 mln mieszkańców miasta.
Port i jego okolice zostały całkowicie zniszczone, podobnie jak wiele okolicznych budynków. Do szpitali, które już wcześniej były wypełnione chorymi na Covid-19, ruszyła ogromna rzesza rannych, doprowadzając do całkowitego paraliżu służby zdrowia.
Dla Libanu, który sprowadza z zagranicy 80 proc. podstawowych produktów potrzebnych do przeżycia, szczególnym ciosem jest zniszczenie przy tej okazji magazynów z ziarnem i innymi produktami spożywczymi. Sam port „przez długi czas" nie będzie zdolny przyjmować statków. Dla wielu Libańczyków to może oznaczać nawet głód.