Dyrektorzy szpitali lubią zastępców

Każdą z miejskich lecznic zarządza od dwóch do ośmiu szefów. Ich liczba nie zależy od wielkości i kondycji szpitala

Aktualizacja: 10.11.2007 07:43 Publikacja: 10.11.2007 02:59

Szefowie warszawskich szpitali coraz chętniej dzielą swoje obowiązki. Gabinety są tworzone dla zastępców ds. finansowych, jakości, rozwoju, eksploatacji, lecznictwa, pielęgniarek.

W dziesięciu miejskich lecznicach pracują co najmniej 44 osoby na menedżerskich etatach. Średnio na każdą placówkę przypada po 4,4 dyrektora.

W jednym ze szpitali jest nawet ośmiu szefów, innym wystarcza trzech, a klinice przy Kopernika – dwóch. Liczba dyrektorów nie zależy od wielkości lecznicy, jej kondycji finansowej czy właściciela, tzn. miasta.

– To są samodzielne podmioty i nie mamy wpływu na liczbę kierowniczych stanowisk – zaznacza dyrektor Biura Polityki Zdrowotnej Elżbieta Wierzchowska. Dodaje, że ratusz jedynie obsadza etat dyrektora naczelnego, a ten wybiera zastępców.

Rekordzistą wśród miejskich placówek jest Szpital św. Zofii. Oprócz naczelnego dyrektora jest tam aż siedmiu zastępców. – Ale u nas nie ma ordynatorów oddziałów. Funkcje te pełnią odpowiedni zastępcy dyrektora, np. ds. anestezjologii czy położnictwa – wyjaśnia Zuzanna Rohn z lecznicy położniczej.

Szpital Wolski takiego argumentu nie ma. Tymczasem naczelny dyrektor ma aż sześciu wice. – Stawianie placówki na nogi wymaga pracy wielu ludzi – uważa rzecznik szpitala Barbara Udrycka. – Lecznica się rozbudowuje, każdy z szefów ma sporo obowiązków – broni systemu organizacji.

I dodaje, że prawie wszystkie stanowiska zostały utworzone przez poprzedni zarząd. Ale gdy Marek Balicki objął gabinet dyrektora (red. – kilka dni temu wziął bezpłatny urlop, bo jest posłem), natychmiast powołał nowego zastępcę.

Został nim Paweł Sztwiertnia, który wcześniej współpracował z Balickim, gdy ten był ministrem zdrowia. – Teraz wspiera nasz szpital – dodaje Udrycka. Sztwiertnia jest dyrektorem ds. planowania i rozwoju.

W Bielańskim, największym miejskim szpitalu, łącznie jest sześciu szefów. Jednak tam, podkreśla dyrektor Wierzchowska, jest zastępca do spraw klinicznych. To konieczne, bo Bielański ma najwięcej wśród miejskich lecznic tzw. oddziałów klinicznych podległych Akademii Medycznej.

Lecznicą położniczą przy ul. Madalińskiego zarządza pięciu dyrektorów. – W każdym szpitalu musi być osoba odpowiedzialna za sprawy finansowe oraz lecznictwo. Ponadto rozporządzenie ministra zdrowia zobligowało szpitale do powołania dyrektora do spraw pielęgniarek – wyjaśnia Wierzchowska.

To jednak nie oznacza, że dyrektor musi być „jednozadaniowy“. Najlepszy dowód, że szefowie niektórych lecznic, tnąc koszty, połączyli stanowisko dyr. naczelnego ze stanowiskiem dyr. ds. lecznictwa. Tak jest na przykład na Solcu i w Grochowskim.

– Nie mamy także zastępcy ds. jakości, funkcję tę pełni osoba, która jest jednocześnie szefem izby przyjęć – mówi dyrektor Grochowskiego Wiesław Marszał. I dodaje, że placówka z uwagi na kłopoty finansowe, musi szukać oszczędności.

Według prezesa Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych Andrzeja Sokołowskiego przerost zatrudnienia w publicznych firmach jest normą.

44 dyrektorów i ich zastępców jest zatrudnionych w dziesięciu miejskich szpitalach

– Prywatnych właścicieli nie stać na trzymanie rozbudowanej kadry kierowniczej – mówi.

Potwierdza to Mariusz Stelmach z CM Damina: – Do podejmowania najważniejszych decyzji dla firmy wystarcza prezes, jeden członek zarządu oraz dyrektor medyczny. Większa liczba dyrektorów to niepotrzebne dodatkowe koszty.

W podlegających ratuszowi lecznicach pensja naczelnego dyrektora wynosi ok. 8 tys. zł, a zastępcy 6 tys. zł brutto miesięcznie. Na pensje dyrektorów niektóre szpitale wydają rocznie grubo ponad 0,5 mln zł. Do tego dochodzą premie i bonusy. Łączne zadłużenie 10 miejskich placówek sięga 150 mln zł.

Andrzej Sadowski,wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha

Przerost zatrudnienia w administracji jest normą w firmach podlegających samorządom i państwu, które są ułomnym właścicielem. Rozbudowana kadra kierownicza jest przejawem złego zarządzania. Rynek pokazuje, że takie same wyniki można osiągnąć przy mniejszej etatyzacji.Dlatego należy się zastanowić, czy jedynym wyjściem nie byłoby uwolnienie szpitali od kurateli państwa. Zastosowanie takiego rozwiązania nie oznacza, że społeczeństwo miałoby gorszy dostęp do świadczeń zdrowotnych. Zwiększenie konkurencji pozytywnie wpływa na styl zarządzania każdą firmą.

Szefowie warszawskich szpitali coraz chętniej dzielą swoje obowiązki. Gabinety są tworzone dla zastępców ds. finansowych, jakości, rozwoju, eksploatacji, lecznictwa, pielęgniarek.

W dziesięciu miejskich lecznicach pracują co najmniej 44 osoby na menedżerskich etatach. Średnio na każdą placówkę przypada po 4,4 dyrektora.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.