Pandemia SARS-CoV-2 będzie kiedyś obiektem studiów – jednak nie medycznych, ale socjologicznych, medialnych, psychologicznych. Od marca żyjemy w warunkach, które można by opisać tytułem słynnej książki XIX-wiecznego francuskiego publicysty i ekonomisty Frédérika Bastiata „Co widać i czego nie widać". Widać to, co najbardziej nadaje się na pokarm dla mediów: pobudzające wyobraźnię statystyki, opowieści o kolejnych zakażonych osobach publicznych, coraz bardziej histeryczne apele rządzących o przestrzeganie procedur.
Czego nie widać? Po pierwsze – długoterminowych skutków gospodarczych, bo jest na to wciąż za wcześnie. Rekordowy deficyt i wzrost długu publicznego wiszą nad nami jak miecz Damoklesa, a ich skutkiem będzie wyciskanie z obywateli każdego grosza. Po drugie – ludzkich tragedii: upadłych biznesów, straconej pracy, niespłacanych kredytów, związanych z lockdownem i jego następstwami. Niektóre branże mają się słabo – jak gastronomia – inne wykrwawiają się na dobre, jak branża rozrywkowa i eventowa. Po trzecie – skutków społecznych. Rozpad więzi, wyczerpująca praca zdalna, wzajemna podejrzliwość, nawet wrogość. Jeśli rzecznik resortu zdrowia nawołuje, żeby osoby nienoszące maseczek objąć „swoistą infamią", to niewiele trzeba, żeby niezałożenie maseczki kończyło się rękoczynami ze strony zamaskowanych obywateli. Po czwarte – skutków dla dzieci, które nie uczą się w normalnym trybie i warunkach. Rosną roczniki covidowe, z nieuchronnymi brakami i w wiedzy, i w socjalizacji.
Po piąte – skutków dla tych, których odcięto od bliskich, również w szpitalach, do których nie wpuszcza się odwiedzających. Od miesięcy wielu ludzi umiera tam w samotności, „bo covid". Nie, nie umierają z powodu koronawirusa. Po szóste – nie widać na razie skutków dla tych, którzy mają problemy ze zdrowiem nie z powodu najbardziej medialnego wirusa. Fundacja Onkologia 2025 przedstawiła wstrząsające podsumowanie zachorowań i leczenia nowotworów w czasie epidemii. W maju 2019 r. w ramach programu profilaktyki w województwie mazowieckim wykonano 10 637 mammografii. W maju tego roku – 1259. Covid zabrał jak dotąd w naszym kraju ponad 300 osób bez chorób współistniejących. Rak zabiera około 100 tysięcy rocznie. Ilu zabierze w 2020 roku?
Tych wszystkich skutków nie tyle nie widać, ile część publicystów, dziennikarzy, polityków nie chce ich dostrzegać. Trwają zafiksowani na samej epidemii, zatraciwszy poczucie proporcji między jej bezpośrednimi a pośrednimi skutkami. To zresztą spór trwający od początku – pomiędzy tymi, którzy wskazywali, że w niektórych przypadkach lekarstwo na epidemię może być gorsze od choroby, a tymi, którzy krzyczeli, że „jeśli uda się ocalić choć jedno życie, to nie można się liczyć z kosztami". Dzisiaj czas zacząć sobie te koszty uświadamiać i je minimalizować, nim będzie za późno.
Autor jest publicystą tygodnika „Do Rzeczy"