Przypomnę, że kiedy kilka miesięcy temu były lider zespołu Piersi zapowiedział start w wyborach, większość polityków i komentatorów nie dawała mu szans. Przez litość nie będę przywoływał ich nazwisk, ale są to zarówno osoby związane z PiS, jak i z Platformą. Ale nie tylko. To, jak bardzo się pomyliły, pokazuje, że nie czują społecznego pulsu i przegapiły zmiany, które dokonały się pod ich nosem.
We wtorek Bronisław Komorowski skierował do Sejmu projekt nowelizacji konstytucji umożliwiający wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu. Przez tyle lat Platforma Obywatelska nie zrobiła nic w tej sprawie, krytykując zarazem wprowadzone przez siebie JOW do Senatu. Wcześniej spektakularnie zmieliła 750 tys. głosów zebranych pod petycją „4 x TAK" (propozycją zniesienia immunitetu parlamentarnego, likwidacji Senatu, zmniejszenia liczby posłów o połowę, wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych).
Wystarczyła przegrana pierwsza tura, by prezydent pochylił się nad JOW. Problem w tym, że z „Panem Kukizem" nie można się dogadać według starych politycznych zasad. Podrzucić mu kiełbasę wyborczą. Naobiecywać. Machnąć przed nosem podpisanym świstkiem papieru. On raz już zawierzył PO, a zawiedzione zaufanie nigdy do końca się nie odradza.
Mylą się ci, którzy Kukiza nazywają nowym Tymińskim, Lepperem czy Palikotem. Owszem, jest self made manem, ale nie stoją za nim partie, koterie, środowiska czy partykularne interesy. On nie chce wejść do Sejmu, żeby co miesiąc zarabiać „jedenaście" lub rządzić kimkolwiek. Jest młotem na dzisiejsza klasę polityczną. Jest głosem zbuntowanych i sfrustrowanych Polaków, którzy stanowią Polskę B i Polskę C, tych, których Polska A ma... w głębokim poszanowaniu.
Nie o jednomandatowe okręgi wyborcze toczy się bój, ale o oddanie władzy w ręce ludu i odebranie jej partyjnym liderom. Na to nie zgodzą się ani Kopacz, ani Kaczyński, ani Piechociński czy Miller. Nigdy. Kukiz wie, że będzie mamiony obietnicami przed wyborami parlamentarnymi. Jednak gdyby zdradził tych, którzy chcą zmiany, cały jego kapitał zniknie w jednej chwili. Wyborcy wybaczą mu, że pił, bywa ostry względem tych, z którymi się nie zgadza, że wygląda jakby właśnie skończył sprzedawać towar na targu, bo ludzie chcą człowieka, który jest jednym z nich. Chcą nowego Kuronia, ale bez środowiska „Gazety Wyborczej" (z całym dla niego szacunkiem).
Bo oni w ogóle nie chcą się bratać z żadnymi środowiskami. Przez tyle lat byli pozostawieni sami sobie (bo „ciepła woda z kranie" miała im wystarczyć), że dzisiaj już nie ufają. Bądźmy szczerzy, 99 proc. wyborców Kukiza nie ma pojęcia, czym są JOW. Dla nich muzyk jest twarzą zmian, które muszą nastąpić. Pierwszą od dawna szansą. Nie jest cynicznym graczem jak Palikot, który dostosowuje głoszone przez siebie poglądy do aktualnego zapotrzebowania. Kukiz chce przywrócić polityce podstawowe wartości. Etykę. Uczciwość. Pracę. Wiarygodność. Patriotyzm. Godność. Służbę. Słowność. I na pierwszym miejscu stawia rodzinę.