Nie widać żadnego planu poradzenia sobie z epidemią poza zastosowaniem najbardziej tępego, kontrproduktywnego i szkodliwego środka, czyli całkowitego lockdownu. Rząd nie jest w stanie przywołać żadnych twardych danych na poparcie swoich decyzji o zamykaniu kolejnych branż, jest głuchy na postulaty i sugestie środowisk przedsiębiorców, a jeśli już coś uzasadnia, to w sposób skrajnie kuriozalny. Tak jak prof. Horban zamknięcie restauracji zakażeniami na weselach. Przy okazji okłamano seniorów, mówiąc im, że zakaz wychodzenia z domu to tylko prośba, a potem wpisując to wprost do rozporządzenia.
Potem przyszły protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego. Zjednoczona Prawica okazała się mieć wzrok tak krótki, że na ten moment nie przygotowano nawet pakietu osłonowego dla matek mających urodzić niepełnosprawne dzieci, choć nie trzeba było być szczególnie przebiegłym strategiem, żeby rozumieć, że to nieco rozładowałoby napięcie.
Owszem, w protestach bierze udział dużo spokojnych osób, które ruszyły na ulice pierwszy raz od dawna albo w ogóle po raz pierwszy. I nie zmienią tego zaklęcia wygłaszane w rządowej telewizji. Ale jest tam też sporo agresywnych radykałów, którzy dają tym protestom twarz, atakują wiernych, księży, świątynie. I tu państwo abdykowało zupełnie. Jeszcze kilkanaście dni temu komendant główny policji inspektor generalny Jarosław Szymczyk z buńczuczną miną zapewniał, z jaką to surowością będą traktowani obywatele łamiący restrykcje. Tymczasem demonstracjom proaborcyjnym policja na ogół po prostu asystowała, choć demonstrację przeciwników restrykcji spacyfikowała. Ten kontrast w podejściu do dwóch protestów był uderzający.
Wobec zgromadzeń, blokad ulic, a nawet ataków na kościoły policja była w większości bierna. Ba, w niektórych przypadkach można było sobie zadać pytanie, czy nie udziela protestującym cichego wsparcia. Poniedziałek to sceny miejskich bitew i chaosu.
Gdzie jest w tej sytuacji szef MSWiA Mariusz Kamiński? Czy jest w stanie nadal kontrolować swój resort? Bo jeśli nie, to powinien zostać natychmiast zdymisjonowany. Gdzie jest wicepremier Jarosław Kaczyński, odpowiadający między innymi właśnie za ministerstwo Kamińskiego? Gdzie jest groźny komendant główny? Jak po tych kilku dniach obywatele mają poważnie myśleć o przestrzeganiu restrykcji, a nawet o własnym, osobistym bezpieczeństwie? Jak mają się podporządkować policjantowi, który będzie ich chciał ukarać za brak maseczki?